-
Mieć rację w sensie ludzkim jest bez wątpienia przyjemnie. Niemniej jest to przyjemność próżna - stąd definicja próżności watsonie. I zgodnie z tą definicją gdzieś tak między majem i czerwcem zezowaty stanowczo oznajmił, że górka giełdowa już była. Nikt w te bluźniercze słowa wierzyć wówczas nie chciał, bo i jak można było w takie herezje wierzyć? Popatrzmy zatem na efekty wiary dziś...
| | Oto podstawowy obrazek amerykańskiego SP500 w zestawieniu z kredytem obligacji małych korpo {high yield credit}.
Co z obrazka wynika, zapytasz? Otóż wynika, że istotnie w maju była piękna górka, w sierpniu była próbna korekta po zapowiedzi końca trzech dekad luźnej polityki monetarnej. Ten koniec nadszedł w grudniu pod postacią kosmetycznej podwyżki głównej stopy dolarowej o 25 pb. I oczekiwać zwyżki w styczniu mógł tylko człowiek w stanie trwałego rajdu św. Mikołaja. Styczeń otworzył się czarną przepaścią, zwłaszcza w Azji. I tak korekta tymczasem stała się faktem i wszyscy odgadują, jak głęboka ta korekta będzie. Sądząc z postawy kredytu jeszcze się ona nie zakończyła, ale właściwiej byłoby zapytać: w ilu krokach się odbędzie?
Tego niesteety nie wiadomo, ale już dobrze, że wiadomo, iż nie będzie to - sądząc z dotychczasowego przebiegu - jeden, wielki zjazd. Przeciwnie: aby delikatnie rozbroić optymistów, musi się odbyć w kilku krokach, systematycznie sprowadzając aktywa do realnych wycen do nowego cyklu. A to MUSI potrwać. Ale także jest okazją do łagodnego wyjścia w stosownym momencie. Chyba że coś, na przykład długo przygotowywana wojna wokół Syrii oraz Iranu, nagle się rozpali. Wówczas łagodny zjazd zmieni się w jednorazową rzeź. I będzie posprzątane. Kredyt podpowiada, że do denka tej korekty ma jakieś 15-20%, zatem jeszcze nic straconego.
Oburzasz się, że mówię o dolarze, kiedy lolar ginie i znika... No to porównajmy z niemiecką giełdą, najmocniejszą w regionie. Zachowuje się, drogi watsonie, całkiem synchronicznie, patrząc w dolarze. Oto zonk. Wszystko rusza się we wspólnym rytmie! Tyle że DAX był mocniejszy od SPX w drodze w górę i odpowiednio teraz będzie oczywiście od niego słabszy. Czytaj: zjedzie bardziej. Tak powiada wykres, więc nic mi do tego.
Prawdziwy zonk jednak przychodzi od strony mandaryńskiej. Chiny bowiem poruszają się grzecznie wedle tego samego, centralnego wzorca centralnych bankierów Bernanka i Jeleń. Tyle że dużo żwawiej. Patrząc bliżej okazuje się, że odreagowanie spadków 2008-9 było - wraz z wielką nadzieją na gospodarcze ożywienie - w Chinach naprawdę dynamiczne i dziś w tego efekcie, pomimo rzekomo wielkiej paniki, wcale tak to stosunkowo źle nie wygląda. Czyli miejsca do dalszej korekty nie brakuje. Gorzej - wygląda ona na po prostu nieuniknioną.
Z trzech stron świata mamy zatem rozpoczętą korektę. I będzie ona z natury wielkiego cyklu odpowiednio duża. Tyle że prawdopodobnie w odcinkach. Ostatnia nadzieja w marsjanach, ale na nich bym nie liczył.
|