-
- Słyszałeś o ostatnich wypadkach, Sherlocku? Przerażające. Teraz już chyba nigdzie nie wyjdę sam. A ty nawet nie oliwisz już tego twojego colta... Nie wspominając, że go nawet nie wyciągasz.
- Spokojnie, Watsonie, nic się właściwie nie dzieje. Nic nam nie grozi, to wszystko teatr.
- Jak możesz tak mówić, te publiczne akty przemocy są szokujące!
- Wiesz, czym się różni akt przemocy od zamachu, Watsonie?
- Nie wiem, boję się... Niczym się nie różnią, to synonimy, jedno i to samo. Przemoc to przemoc.
- Błąd, Watsonie. Zastanów się jeszcze raz. Nie mamy czego się bać, bo jest realizowany pewnien plan. Wiesz co to znaczy?
- Nie mam najmniejszego pojęcia Sherlocku, znowu nie nadążam.
- Otóż drogi Watsonie, akt przemocy [spontaniczny, desperacki, przypadkowy] różni się tym samym, od zamachu, czym różni się wypadek od przedstawienia. Zamach po prostu jest starannie przygotowany. Sądząc z bieżących wypadków, kierują nimi fachowcy. Są dobrze wyszkoleni, więc nie ma się czym przejmować.
- Twój zimy umysł mnie czasem przeraża, Sherlocku.
- To zawsze lepsze, niż bać się wyreżyserowanego przedstawienia.
W Sandy Hook, na godzinę przed rzekomym zamachem, w którym z ręki niezrównoważonego strzelca miało zginąć kilkadziesiąt dzieci, co stało się bezpośrednim pretekstem do ogłoszenia przez opalonego proroka krucjaty przeciwko broni palnej i konstytucyjnego prawa do prywatnego posiadania broni w USA w ogóle, odbywały się rutynowe, coroczne ćwiczenia antyterrorystyczne, w których brał udział personel powiatowej straży pożarnej oraz zespół szkół w Sandy Hook.
Na miejscu są strażacy, antyterroryści, psy poszukiwawcze, policjanci w drużynach SWAT i ratownicy sanitarni, słowem wszystko, co można sobie wymyślić. Ćwiczą akcję napadu zbrojnych terrorystów z braniem zakładników oraz ich odbijanie i ratunek, współpracę służb i łączność. Jeszcze raz - takie ćwiczenia wykonywane są rutynowo, raz do roku i można ich harmonogram znaleźć na stronach strażaków z Sandy Hook.
Powiedz mi watsonie, jakim cudem godzinę po tych ujęciach, kiedy nie zdążyliby się stamtąd ewakuować wąskimi uliczkami wszyscy profesjonalni ratownicy, nawet gdyby gość kręcący poniższy film z helikoptera im to rozkazał, przez nikogo nie niepokojony wmaszerował tam rzekomo naćpany narkotykami zmachowiec i przez pół godziny miał wykonywać krwawą robotę, a nikt mu w tym dziele nie śmiał przeszkadzać?
Ułatwię ci zadanie wyjaśniając, że straż pożarna jest na godzinie 13, a szkoła na godzinie 7, łączy je krótsza uliczka wewnętrzna [kilka minut spacerem] oraz okrężna droga powiatowa. Pooglądaj i zastanów się ponownie, czym się różni akt desperacji od zamachu. Sądząc z obsady, ten zamach był chyba zbyt drobiazgowo przygotowany. Wyszła żenująca, ponura groteska. Płakać na takim przedstawieniu to obciach, a dać się rozbroić tego rodzaju lamerom to już nawet nie obciach, tylko zwykła zbrodnia debilizmu. Jeśli sheeple to łykną, to załatwiłby ich nie tylko Banana, ale nawet pętak pokroju Olsena.
Tylko mi nie mów, że to był taki nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Zrobili ćwiczenia i .... stało się nieszczęście, bo nie chcę tracić wiary w ludzi, watsonie, podobno człowiek to brzmi dumnie. Według zezowatego człowiek to brzmi durnie, watsonie, jakby kto pytał.
A'propos, tu łącznik Sandy Hook z Aronem Szwarcem http://fellowshipofminds.wordpress.com