Go To Project Gutenberg

poniedziałek, 28 maja 2018

Kwantowa zagadka

-



Od kilku już lat z różnych stron dochodzą nas coraz bardziej wymowne sygnały o postępach w dziedzinie komputerów kwantowych i ich zastosowań. Obok sensacyjnie brzmiących doniesień o kolejnych przełomach technicznych ostatnio wypływają informacje o poważnych inwestycjach i tworzonych nowych przedsięwzięciach w tej dziedzinie się specjalizujących, które wyraźnie już przestały być wyłącznie projektami badawczymi, pożerającymi jedynie ogromne sumy i dającymi zatrudnienie naukowcom. Czy zaczynamy oto być świadkami nowego biznesu, bo na to właśnie wygląda, czy też to jedynie ciąg dalszy badań? Jak dalece obecne osiągnięcia są realne w sensie biznesowym? Jak szybko ujrzymy ich efekty w praktyce?

Postawiliśmy serię tradycyjnie dobrych pytań i moglibyśmy na tym poprzestać, ale nie poprzestaniemy, gdyż nadeszła chyba chwila, gdy pewne sprawy, niczym zanurzony hipopotam zaczynają objawiać się na powierzchni, dając wyobrażenie o swej właściwej skali. Dokładnych informacji naturalnie póki co nie ma, ale kontury i zarysy całego kompleksu pt. obliczenia kwantowe dają się już dość dobrze odgadnąć i co więcej ujawniają wielce intrygujący obraz nieodległej już przyszłości.

Co zatem wiadomo? Ano wiadomo na przykład, że sprytni i cierpliwi Chińczycy rozpoczęli na kilkudziesięciu hektarach budowę kompleksu technologii kwantowej kosztem bagatela 10 mld $. W tym samym czasie Unia Europejska wyasygnuje na badania komputerów kwantowych ok. 1 mld euro w ciągu najbliższych 10 lat. Mówimy tu o funduszach na badania centralne, gdy równolegle trwa przyspieszający wyścig o fundusze prywatne dla konstelacji firm badawczo-rozwojowych ze świata. Liczących się graczy w tej nowej branży wypada już liczyć na tuziny, a ich kapitały wynoszą rzędu kilkudziesięciu do kilkuset mln każdy, co daje nam światowy rynek rzędu 1 mld $ rocznej sprzedaży, czyli znajdujący się na progu prawdziwego biznesu.

Czy komputery kwantowe ten próg między epoką dziecięcą oraz dorosłą przebiją wydaje się tymczasem kwestią akademicką, bowiem branża ma dynamikę sporych kilkudziesięciu procent rocznie, co znaczy że podwaja się co jakieś 2-3 lata, a co nieprzypadkowo przypomina wykładniczy rozwój tradycyjnych technik komputerowych, rosnących wedle prawa Moore’a. Niepowstrzymany pochód cyfrowych komputerów wprawdzie jeszcze nie doszedł do kresu swych technicznych możliwości, ale już widoczny on jest na monitorach planistów. Technika obliczeń kwantowych jest przy tym wielce obiecująca w tym sensie, że może poprowadzić komputery poza dziś nieprzekraczalne granice zastosowań klasycznych i uczynić realnymi rzeczy do tej pory niewyobrażalne. Nie musi to i prawdopodobnie nie będzie oznaczać definitywnego końca komputerów cyfrowych jakie znamy, ale już z całą pewnością otwiera epokę zupełnie nowych możliwości. Dowodem na ich realność są imponujące nakłady rządowe, szczególnie Chin.

Przypadek chińskich mandarynów jest szczególnie symptomatyczny, gdyż czego jak czego, ale strategicznej przebiegłości Chińczykom odmówić nie sposób. Udowodnili oni, że w oczekiwaniu przyszłego zwycięstwa potrafią cierpliwie znosić latami małe straty. Z drugiej strony widać po efektach ich momentami – jak to w komunizmie - szalenie rozrzutnych i nieekonomicznych inwestycji, że per saldo realizują one wielki plan marszu naprzód. Jeśli zatem Chiny wpisują dziś sztuczną inteligencję oraz komputery kwantowe obok siebie w strategii kluczowych dla przyszłości innowacji, mających zagwarantować im przewagę, to wypada się temu zjawisku przyjrzeć z uwagą. Nieprzypadkowo wymienia się te dwie dziedziny łącznie, tak jakby były bliźniakami, a przecie wiadomo, że tak nie jest. AI wyrosła jako ostatni etap klasycznej rewolucji cyfrowej, gdy ilość i gęstość techniki obliczeniowej przeskoczyła jakościowy próg i przerodziła się w powszechnie dostępną inteligencję. Sztuczną, maszynową i algorytmiczną, tym niemniej jak widzisz z codziennych zastosowań jak najbardziej realną. Jej praktycznym wykwitem jest przykład Marka Suckerberga z Fejsbuka i ostatni skandal z Cambridge Analytica.

To dowód na prawdziwą potęgę sztucznej inteligencji w ręku bezwzględnych politycznych macherów. Cambrigde Analytica, a właściwie jej firma matka, spółka z pierwszorzędnymi koneksjami politycznymi, wojskowymi oraz wywiadowczymi, afiszuje się ni mniej ni więcej jako skuteczne narzędzie marketingu politycznego, wygrywającego wybory. Bowiem jej specjaliści, naturalnie przy pomocy gigantycznych baz danych Fejbsuka oraz równie monstrualnych narzędzi programistycznych, potrafią tego dokonać. Co jeszcze potrafi dziś sztuczna inteligencja? Bardzo dobre pytanie, na którym się nie zatrzymamy, od razu podążając śladem awangardy dalej.

Techniczna awangarda planistów wpisuje bowiem komputery kwantowe obok sztucznej inteligencji jako wynalazki decydujące o światowym sukcesie, a nawet hegemonii – i to nie w horyzoncie historii, ale zaledwie dwudziestu, góra trzydziestu lat. Do połowy XXI wieku wyścig powinien być rozstrzygnięty, a wszystko za sprawą niepowstrzymanej przewagi informacyjnej, komputerowej, czyli wiedzy w praktycznych zastosowaniach. Władimir Putin otwarcie powiada, że nie potrzeba dziś żadnej wojny, gdyż dominację nad światem zapewni sztuczna inteligencja, jeśli jeden ze światowych graczy zdobędzie w niej przewagę. Krótko mówiąc to w tej kategorii rozstrzygnie się światowy wyścig zbrojeń, no bo skoro AI teoretycznie pozwala na podbój świata, to chyba całkiem naturalne, że wszyscy wielcy rzucili się właśnie w tym kierunku?

Putin nie żartuje i nie przesadza, a świadczą o tym skoordynowane wysiłki jego chińskich aliantów, zakładających w swoich planach chińską dominację w dziedzinie AI. Znów nie są to czcze przechwałki, gdy mówimy o chińskich firmach w rodzaju Alibaba, Tencent i Huawei, obecnie już o kapitalizacji rzędu setek mld $, rywalizujących łeb w łeb z amerykańskimi liderami rodzaju Fejsbuka, Gógla i Amazona. Obecnie Chińczycy śmiało ujawniają się na światowym rynku jako równorzędni rywale Amerykanów, ale planują przecie ich pokonanie. Powiedzieć że to zaskakująca zmiana w światowej hierarchii to mocne niedopowiedzenie.

Czy kwantowe komputery będą tego oczekiwanego chińskiego triumfu częścią składową? Tak sugerowałyby chińskie plany, ale pewności żadnej póki co nie ma. Nie wiemy czy sztuczna inteligencja przyszłości będzie kwantowa, lecz jeśli tak się stanie, to świat naprawdę będzie inny, bowiem to co się nam dziś wydaje cyfrową opresją, naciskającą na ludzi dosłownie zewsząd, niebawem wejdzie na jeszcze wyższy poziom doskonałej, aksamitnej, komputerowej dyktatury. Niemal boskiej wszechwiedzy komputerowego Wielkiego Brata, który nie tylko będzie wszystko o wszystkich wiedział, ale będzie potrafił także wyciągnąć z tej wiedzy praktyczne wnioski – natychmiast! I naturalnie odpowiednio zadziałaćm na przykład wydając szczegółowe instrukcje i zalecenia ludzkim póki co pracownikom systemu bezpieczeństwa.
Dyktatura kwantowa? Być może. Obecnie to zaledwie luźne skojarzenia ze strzępów faktów, te niemniej już są alarmujące. W końcu największe centrum techniki kwantowej oraz co najmniej jedna światowa, komercyjna firma komputerów kwantowych, w dodatku państwowa, w Chinach to brzmi poważnie. Tym bardziej, że ta firma prowadzi wdrożenia dla światowych banków, przy użyciu własnych satelitów, reklamując je jako jedyne prawdziwie bezpieczne rozwiązanie wobec epidemii komputerowych włamaniań. Nie potrzeba będzie przecie żadnej wojny, gdy wszystkie komputerowe łącza przestaną nagle być bezpieczne, gdyż ich zabezpieczenia będzie można bardzo łatwo złamać dzięki kwantowym komputerom. Ich właściwości Chińczycy wykorzystują już dziś do zabezpieczenia się przed taką ewentualnością – i są w tej dziedzinie liderami.

Nietrudno odgadnąć, że jeśli te możliwości zostaną rozwinięte – a przecie zauważyliśmy właśnie że wkładane są w nie prywatne pieniądze obok tajnych do tej pory państwowych – to niebawem czeka nas koniec dzisiejszych metod bezpiecznej transmisji danych i sieci komputerowych, bo do wszystkich będzie można się włamać. To przenosi hakerski wyścig wywiadów na całkowicie inny poziom i jednocześnie uzmysławia nam, że komputery kwantowe przypominają współczesnego św. Graala, obiecują bowiem spełnienie snu o uniwersalnym wytrychu. Na szczęście chyba ta akurat mara się nie ziści, bowiem kwantowy wytrych musi z fizycznej konieczności oznaczać także skuteczną przed nim obronę. Rozumiemy teraz, że Chiny angażują się tak mocno w obiecujące takie cuda kwantowe komputery z podwójengo powodu.

Po pierwsze aby móc włamywać się gdzie tylko dusza zapragnie, co jak wiemy z wielką pasją już robią. Ale także po drugie: aby się przed skutkami takich niebezpiecznych brewerii zabezpieczyć – stąd poczuły tak przemożną potrzebę rozwoju kwantowych komputerów w teletransmisji satelitarnej. Najzwyczajniej w świecie tam rozstrzygnie się hakerska wojna na tajemnice, a Chińczycy chcą w niej wygrać, stąd potrzebują kwantowych komputerów, aby im to umożliwiły, skoro istnieje taka teoretyczna możliwość, gdy wstępne testy i badania wykazały, że istnieje realna szansa jej zastosowania w praktyce w postaci działającego sprzętu. Najpierw trzeba będzie wprawdzie wydać miliardy na badania, potem kolejne na wdrożenia, ale w końcu nie chodzi o drobiazgi, tylko o prawdziwą grę o wszystko, jak w klasycznym Graalu!

Tekst stanowi wstęp bieżącej analizy Summa Summarum 13/18
© zezorro'10 dodajdo.com
blog comments powered by Disqus

muut