Go To Project Gutenberg

poniedziałek, 28 maja 2018

Reset, czyli Overload

-



Zapewne pamiętasz jeszcze dziwny smak Obamowskiego „resetu” stosunków z Rosją z roku 2009, gdyż wkrótce nastąpił tragiczny rok 2010, ukazujący całą jego przepastną zawartość dla kraju frontowego, jakim bez wątpienia stała się obecnie Polska. Uświadomiły nam to w dość krzykliwy sposób m.in. działania byłego ministra obrony Macierewicza, którego warto za nie przy tej okazji pochwalić. Szkoda, że były takie jednowymiarowe, ale cóż – nie ma rzeczy doskonałych… Nie potrzeba zresztą żadnego wstępnego spenetrowania tajników polityki, aby zauważyć ten wielce kłopotliwy awans międzynarodowy Polski do roli amerykańskiego zderzaka w Europie w każdej konfrontacji z Rosją. Wynika to wprost i jest łatwo widoczne na mapie, bowiem Polska stała się w chwili wstąpienia do NATO największym i najistotniejszym logstycznie {za sprawą Równiny Środkowoeuropejskiej} buforem, oddzielającym Rosję od Europy zachodniej, czyli dziś UE. Tędy przewalały się wojska w tragicznych kampaniach napoleońskich oraz Barbarossa, a czego rosyjscy stratedzy z oczywistych powodów nie mogą zapomnieć.

Tedy zatem od przełomowego wstąpienia do NATO, czy tego chcemy czy nie, każdy wzrost napięcia między Rosją i Stanami musi przekładać się poprzez nasze stosunki transtlantyckie na współpracę z Rosją. Przed dziesięciu laty miało to dla nas tragiczne konsekwencje wewnętrzne, gdyż w ramach NATO nie uformowała się jeszcze wobec Polski doktryna dominacji USA, a szczerze mówiąc nie miała nawet takiej szansy, bowiem przebywaliśmy na tym etapie pod troskliwą kuratelą naszego zachodniego sąsiada, łaskawie wpuszczającego nas do Unii. Nietrudno zgadnąć, że jej niedawne rozszerzenie na wschód odbyło się zgodnie z interesem strategicznym Niemiec: zarówno w płaszczyźnie gospodarczej, jak i geopolitycznej, a co łatwo zauważyć przy jakimkolwiek przeglądzie wyników tzw. transformacji w gospodarce. Podmioty niemieckie dominują – i ma to w oczywisty sposób związek z ich interesem politycznym.

Na tej samej zasadzie rozszerzenie NATO na wschód, konieczne dla spoistości i trwałości roszerzenia Unii, przebiegło w podstawowym zakresie wedle strategicznego interesu Bundeswehry. Dopiero od kilku lat doświadczamy w praktyce, że istnieją także inne warianty zgodnej współpracy w Unii oraz NATO, niekoniecznie pod batutą pruskiej Makreli, a nawet tak jakby wbrew niej, a wszystko dzięki nowym wiatrom w polityce transatlantyckiej, a konkretnie porzuceniu przez Stany pamiętnego resetu i obłożeniu Rosji sankcjami. Nietrudno zgadnąć, gdzie rosyjski rywal najbardziej odczuje amerykańską obecność: w Polsce. I zgodnie z tą prostą jak 2+2 arytmetyką pojawiła się idea Trójmorza, akurat wówczas i akurat tam, gdzie była potrzebna: nad Wisłą. I jest dość sprawnie realizowana, gdyż – o ironio naszych losów – idealnie wpisuje się w podwójne zagrożenie dwóch symetrycznych polityk imperialnych Rosji oraz Niemiec, na terenie Europy środkowowschodniej niemal idealnie komplementarnych, wyjąwszy naturalnie epizody wojenne, ale nawet podczas nich, co wielce znamienne, okupanci w dużej mierze potrafili się na terenach Polski porozumiewać. Ale zanim ta sytuacja, gdy dzielnie stawiamy czoła na wschodniej flance NATO Putinowi, a na zapleczu stawiamy się niemieckiej Makreli, stała się w ogóle możliwa, nastąpił przed dziesięciu niemal laty reset Obamy z Putinem.

Symbolicznie zakomunikował nam jego spodziewane złowieszcze skutki opalony prezydent USA objawiając uścisk z niedźwiedziem akurat 17 września 2009, co nie pozostało we właściwych kręgach niezauważone. Putin promieniał, a mnie jak pamiętam przeszedł zimny dreszcz, bowiem dotyczyła ta zapowiedź resetu w naturalny sposób najbardziej interesujących Putina terenów „bliskiej zagranicy”, czyli po ichniemu Polszy. Od września 2009 nastąpiło między Stanami oraz Rosją koniunkturalne odprężenie, a jego ceną i nagrodą był wzrost wpływów Rosji w Polsce, państwie frontowym NATO. Zakomunikowano tę zmianę dość czytelnie w dziedzinie symboli, ale żeby nie było już żadnych wątpliwości pół roku później odbył się historyczny spektakl poniżenia państwa polskiego, z dość czytelnym przesłaniem dydaktycznym, obejmującym jego elitę, która zginęła w Smoleńsku. Polski orzeł został upokorzony, sponiewierany, strącony z nieba w dymiącą kupkę złomu. Oto jak kończy się niesubordynacja wobec carskiej władzy – popatrzcie Polaczki! Z dłuższej perspektywy patrząc ten historyczny spektakl nie mógł być przypadkowy, bowiem gdyby nie nastąpił, to przecie trzeba by go wymyślić, zwłaszcza na potrzeby rosyjskiej dydaktyki. Możecie być w tej całej Unii i NATO, ale nie próbujcie się jak zwykle stawiać i grać nam na nosie. Macie siedzieć cicho i pozwolić nam robić interesy. I broń panie prawosławny Boże za mocno się zbroić, bo my wszyscy jesteśmy przecież braćmi Słowianami i nie robimy sobie krzwydy, więc po co wam skuteczna armia?

Radosne rachuby Putina, polegające na jak najdłuższym utrzymaniu w Polsce stanu przejściowego, w którym polskie sprawy będą w zasadniczej mierze decydowane na wyższym szczeblu, w drodze konsultacji na linii Berlin-Moskwa, co tłumaczyło się na serdeczne wręcz kontakty Putin-Merkel, nie utrzymały się wszakże długo, a to za sprawą znów nie naszej, ani nawet nie inicjatywy głównych partnerów tego tanga: Rosji i Niemiec, ale kapryśnego jankesa, zmieniającego w drugiej kadencji Obamy rozkazy i dyrektywy na wschodniej flance NATO, a reszta jak to mówią jest historią, w dodatku którą osobiście obserwujemy i jako statyści tworzymy sami. Wówczas, za czasów resetu, wszystko wydawało się w Berlinie i Moskwie poukładane. Putin swoje sprawy z Unią oraz NATO załatwiał nominalnie za pośrednictwem Brukseli, ale wszyscy przecie wiedzą, że naprawdę za pośrednictwem Berlina, czyli niemieckiego MSZ.

Nie na darmo Niemcy są dominującą gospodarką euro, trzymającą główne sznurki bankowości, aby nie móc decydować o najważniejszych sprawach. Na pokrewnej zasadzie może nie tyle przewodzą w europejskim NATO, co nadają mu ton poprzez swoją centralną obecność. Wbrew Niemcom wszelkie działania sojuszu w Europie muszą spełznąć na niczym, a praktycznie przekłada się to zazwyczaj w zgodności działań sojuszu z interesem niemieckim, gdyż w razie jego naruszenia Niemcy tak długo strajkują i stawiają opór, aż osiągną swój cel przez zmęczenie. To wszystko naturalnie wówczas, dopóki nikt na nich porządnie nie nakrzyczy i nie postawi ich do kąta, co od czasu do czasu robią Amerykanie, a obecnie z widoczną satysfakcją Trump. Ale przed dziesięcioma laty panował całkowicie odmienny nastrój, gdy Obama wyraźnie zaznaczał swoje desinteressement, czyli wycofanie się z naszego regionu. Praktycznie oznaczało to dla Makreli wolną rękę, z czego ona wespół z Władimirem nie omieszkali skorzystać. Widomym efektem jest choćby rurociąg Northstream, o którego drugą nitkę Niemcy wespół z Rosją tak wszechstronnie lobbują, choćby przy dyskretnym użyciu szefa Rady Europejskiej Tuska. Na poprzednim etapie nikt nad Wisłą nawet nie marzył, aby móc się w tej sprawie wypowiadać, a było to stosunkowo niedawno...

Obecnie tamte dziwne czasy resetu wypływają znów rykoszetem w tzw. Russiagate, gdyż zasługi Hillary Clinton i jej zauszników, z Johnem Podestą w rolach głównych dla odprężenia między Stanami i Rosją są niebagatelne. I nie mają jedynie znaczenia politycznego, ale posiadają także bardzo intrygujące wątki korupcyjne oraz szpiegowskie, wychodzące coraz ostrzej w toku śledztwa specjalnego prokuratora Muellera. Wprawdzie jest on osobistym przyjacielem Clintonów i dość jednoznacznie prowadzi krucjatę przeciwko Trumpowi, jednocześnie zakopując skandale Clintonów, ale istnieją bardzo mocne przesłanki po temu, że ówczesny reset zaowocuje w końcu skandalem na szczytach amerykańskiego establishmentu, z aresztowaniami włącznie. Dlaczego? - koniecznie chcesz wiedzieć.

Ano dlatego drogi watsonie, że obok jeżącej włos na głowie korupcji idącej w setki milionów mamy w tle tego resetu już nie oskarżonych o usiłowania wpływów na wynik wyborów ruskich trolli internetowych, ale najprawdziwszych szpiegów z prawdziwego zdarzenia, technikę jądrową, satelitarną i biotechnologię. Prawdziwe dowody, które powinny ostatecznie pogrążyć otoczenie Clintonów. Nie wiemy, czy tak się stanie, ale możemy przynajmniej zajrzeć za kulisy tego pamiętnego resetu i co z niego w praktyce dla Rosji wynikło, a jest to bardzo intrygujące, podobnie jak pamiętny urywek nagrania audio ze spotkania Obama-Medwediew. Nagrano wówczas Obamę dość bezpośrednio zwracającego się do rosyjskiego odpowiednika: powstrzymaj się w tej sprawie, w drugiej kadencji będę miał więcej swobody… Niczym prawdziwy przyjaciel do kumpla. Reset amerykańsko-rosyjski ledwie kilka lat temu dosłownie kwitł, a prezydenci wydawali się serdecznymi przyjaciółmi, umawiającymi się na niekonwencjonalne działania za publiczną kurtyną.


Reset czy Przeciążenie?


Szampańskie humory ministrów spraw zagranicznych Rosji i USA w genewskim hotelu Salon Panorama zwiastowały otwarcie nowej ery stosunków rosyjsko-amerykańskich. Ich czytelnym zamiarem był reset, co symbolicznie komunikował przekazany przez Clinton Ławrowowi przycisk, który następnie powędrował oficjalnie z rąk Putina do Obamy. Na gadżecie znajdujemy kłopotliwy, freudowski błąd, bowiem po rosyjsku „peregruzka” oznacza przeładunek, przeładowanie, albo… overload. Powinno być: perezagruzka, czyli reset. Taka charakterystyczna clintonowska wpadka, wydawałoby się nic specjalnego, bo jedna z wielu. Jej specjalnego smaku dostarcza obecne, pure nonsensowe poszukiwanie ruskich szpiegów przez specjalnego prokuratora Muellera. Gdzie można ich najłatwiej znaleźć? Ależ to elementarne drogi watsonie – wokół rosyjskiego resetu, gdzie musieli się kłębić aż miło. Łatwo było zatem odgadnąć, że tylko kwestią czasu będzie w nastroju obecnego polowania na ruskich agentów za Atlantykiem dotarcie w okolice niedawnego przecie resetu amerykańsko-rosyjskiego, a którego wykonawczynią była centralna postać wszystkich ostatnich wielkich skandali: Hillary Clinton. Z łatwych do odgadnięcia powodów Mueller stara się sumiennie omijać wszelkie wątki, mogące go doprowadzić w pobliże tych zagadnień, ale cóż począć gdy fakty same wychodzą na powierzchnię mimo woli?

Tekst stanowi wstęp bieżącej analizy Summa Summarum 10/18
© zezorro'10 dodajdo.com
blog comments powered by Disqus

muut