Sekretarka stanu Clinton zaliczyła właśnie sromotną porachę w Moskwie, gdzie jej pokazano środkowy pazur niedźwiedzia. Na nic gesty i zaklęcia wyrzucenia tarczy na śmietnik. Obama musi się czuć dziś mocno wkurzony. Dał putinowcom taki piękny prezent, Polskę bez tarczy w rocznicę haniebnego 17 września i co? I niedźwiedź mówi niet. Prezenty owszem, przyjmują, ale niech Obama nie liczy na szybki rewanż. Najdobitniejsze słowa z tej wizyty to było zapewnienie Clinton że Stany nie zabiegały o poparcie przez Moskwę sankcji wobec Teheranu. Na język polski tłumaczy się to tak, że na taką prośbę Moskwa odpowiedziałaby gromkim, szyderczym śmiechem.
Pisze Times
Nie jest łatwo pracować jako sekretarz stanu dla swojego byłego rywala w wyborach prezydenckich. Szczególnie, gdy ten dostaje Pokojową Nagrodę Nobla po raptem dziewięciu miesiącach piastowania urzędu.
Dlatego ostatnią rzeczą, jakiej podczas zeszłotygodniowej podróży do Moskwy potrzebowała Hillary Clinton, były kłopoty ze strony premiera Władimira Putina. A tak się właśnie stało. Wstyd i zakłopotanie to chyba najlepsze określenie uczuć amerykańskiej sekretarz stanu.
Clinton miała nadzieję, iż w ciągu dwudniowej wizyty zdoła przekonać Rosjan do tego, by poparli podjęcie ostrzejszych środków wobec Iranu. Miała ku temu podstawy. We wrześniu prezydent Dmitrij Miedwiediew wysłał sygnał, że Moskwa może przestać sprzeciwiać się wprowadzeniu sankcji wobec Teheranu, jeśli ten dalej będzie odmawiał współpracy w kwestii kontroli jego programu nuklearnego.
Niestety. Putin - właściwy przywódca państwa - zlekceważył amerykańską sekretarz stanu. - Jeśli dziś, jeszcze przed podjęciem konkretnych kroków, zaczniemy rozmawiać o sankcjach, nie uda się nam stworzyć korzystnych warunków dla negocjacji. Dlatego rozmowy na ten temat uważamy za przedwczesne - oświadczył premier Rosji tuż przed rozpoczęciem oficjalnej wizyty w Chinach.
W kwestii uzyskania pomocy Moskwy Clinton poniosła sromotną klęskę.
Jest ona tym bardziej dotkliwa, że wcześniej USA ustąpiły Rosji w sprawie rozmieszczenia elementów tarczy rakietowej w Polsce i Czechach. Sekretarz stanu wróciła do domu z pustymi rękoma. Jej nieudana wyprawa z pewnością wzmocni głosy krytyczne dotyczące zdolności Clinton do odgrywania silnej roli dyplomatycznej.
Prezydent Obama pracę w najbardziej zapalnych ogniskach świata powierzył swoim wysłannikom. Wszyscy są doświadczeni i mają bardzo mocną pozycję polityczną. Afganistan i Pakistan - Richard Holbrooke. Bliski Wschód - George Mitchell. Iran - Dennis Ross. Irak pozostaje w gestii wiceprezydenta Joego Bidena.
Sekretarz stanu wykonywała raczej skromne zadania dyplomatyczne. Rzadko trafiała na czołówki gazet. - Co jej zostało? Afryka? - pytał jeden z amerykańskich dziennikarzy.
W istocie w jej kompetencjach leżą Rosja i Chiny. Ma też pewne sukcesy. Jak choćby pomoc w ponownym ustanowieniu przez Turcję i Armenię - po całym stuleciu wzajemnej wrogości - stosunków dyplomatycznych.
Oczywiście Rosja bardzo jest rada z ustępstw pokojowego noblisty Obamy, jak pisze onet
Rosja wita z uznaniem rezygnację Stanów Zjednoczonych z rozmieszczenia elementów tarczy antyrakietowej w Polsce i w Czechach, oczekując jednocześnie, że Waszyngton przedstawi Moskwie szczegóły swej nowej koncepcji obrony przed pociskami balistycznymi - oświadczył w Brukseli rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow.
- Powitaliśmy już z uznaniem amerykańską rezygnację z tej inicjatywy (antyrakietowej poprzedniej administracji prezydenta George'a W. Busha). Cieszymy się na dialog z naszymi amerykańskimi partnerami, by poznać szczegóły ich nowych planów w sprawie obrony przeciwrakietowej oraz zorientować się, w jakim stopniu umożliwi nam to posuwanie się naprzód z inicjatywami, które prezentowali prezydenci (Dmitrij) Miedwiediew i (Barack) Obama - powiedział szef rosyjskiej dyplomacji po rozmowach z przedstawicielami Unii Europejskiej.
Czyżby nie pobrzemiawały tu nuty ironii? Owszem, w najlepszym stylu. Tu idzie o kasę i o siłę. Żeby nie było wątpliwości, o co tu naprawdę idzie, pożegnawszy Hillary, prezio Aleksander leci prosto do Belgradu, ażeby tam pogadać o nowych rurociągach, Southstream konkretnie. Jak donosi onet
Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew udaje się we wtorek do Belgradu, gdzie weźmie udział w obchodach 65. rocznicy wyzwolenia serbskiej stolicy spod hitlerowskiej okupacji, a także przeprowadzi rozmowy z prezydentem Serbii Borisem Tadiciem na temat dwustronnej współpracy gospodarczej, przede wszystkim w sferze energetycznej.
Głównym wydarzeniem wizyty ma być zawarcie przez rosyjski Gazprom i serbski Srbijagas umowy w sprawie modernizacji podziemnego magazynu gazu Banatski Dvor, ok. 60 km na północny wschód od Nowego Sadu, w wyniku której jego pojemność wzrośnie z 300 mln do 800 mln metrów sześciennych.
Rozbudowa tego obiektu jest jednym z elementów podpisanego w styczniu 2008 roku pakietu rosyjsko-serbskich porozumień dotyczących współpracy w dziedzinie energetycznej. Na ich mocy Gazprom za 400 mln euro przejął też 51 proc. akcji serbskiego, państwowego koncernu naftowego NIS (Naftna Industrija Srbije).
Przeciwnicy intensyfikacji współpracy energetycznej z Rosją twierdzą, że cena 400 mln euro za NIS jest zbyt niska i że kontrakt z Gazpromem stanowi formę zapłaty Moskwie za poparcie Belgradu w sporze o Kosowo.
Umowy z Rosją przewidują również, że Gazprom poprowadzi przez Serbię jedną z odnóg gazociągu South Stream, który zamierza zbudować razem z partnerami z Włoch i - prawdopodobnie - Francji. Magistralą tą gaz z Rosji i Azji Środkowej przez Morze Czarne i Bałkany ma popłynąć do Europy Południowej, Środkowej i Zachodniej, z ominięciem Ukrainy. Serbski odcinek South Stream będzie liczyć 400 km i tłoczyć co najmniej 10 mld metrów sześciennych surowca rocznie.
Według wstępnych założeń 900-kilometrowa rura poprowadzi z Rosji po dnie Morza Czarnego do Bułgarii, gdzie podzieli się na dwie nitki: północną - do Austrii i Słowenii przez Serbię i Węgry oraz południową - do Włoch przez Grecję.
Koszt budowy South Stream szacuje się na 20 mld euro. Gazprom chce oddać gazociąg do użytku przed końcem 2015 roku. Do końca 2009 roku ma się określić w sprawie ostatecznej trasy magistrali.
South Stream na stanowić alternatywę wobec popieranego przez Unię Europejską gazociągu Nabucco. Ta rura ma biec przez terytorium Turcji, Bułgarii, Rumunii i Węgier do Austrii. Magistrala ta ma zaopatrywać UE w gaz z regionu Morza Kaspijskiego i Azji Środkowej.
Innym ważnym wydarzeniem wizyty Miedwiediewa ma być przyznanie Serbii rosyjskiego kredytu w wysokości 1 mld dolarów. Strona serbska zwróciła się do Rosji o tę pożyczkę w czerwcu. 350 mln USD rząd Serbii chce przeznaczyć na pokrycie deficytu budżetowego, a pozostałe środki mają być skierowane na finansowanie wspólnych projektów infrastrukturalnych.
I oczywiście jest natychmiastowa riposta Obamy, zapowiadającego rozbudowę baz wojskowych na Bałkanach. Pisze rzepa
Stany Zjednoczone wydadzą 100 mln dolarów na obiekty wojskowe w Bułgarii i Rumunii - poinformowały bułgarskie media, powołując się na amerykańskie źródła
60 mln z tej kwoty ma być przeznaczone dla Bułgarii. Decyzja w tej sprawie zapadła po rezygnacji administracji prezydenta Baracka Obamy z rozmieszczenia elementów tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach - informuje w wydaniu elektronicznym dziennik "Dnewnik".
W bazie, która ma powstać w Bułgarii, będzie mogło stacjonować do 2500 amerykańskich żołnierzy. Obiekt będzie gotowy do końca 2011 roku. Rumuńska baza będzie mniejsza - dla 1600 żołnierzy.
- Bazy będą własnością rządów Bułgarii i Rumunii i mają być wykorzystywane wspólnie przez siły zbrojne Stanów zjednoczonych i obu bałkańskich państw - podaje "Dnewnik", cytując wypowiedź dowódcy sił zbrojnych USA w Europie Wschodniej Gary'ego Russa.
I wszystko jasne. Jak zapowiadał zezowaty w swoim wściekłym tekście o 17 września, naganianie Polski na neoimperializm i sny o potędze Friedmana ma głęboki sens geostrategiczny. Polska ma szansę stać się bazą USA na wschodniej flance, więcej powiem - POlska w takiej roli Obamie jest niezbędnie potrzebna. Angela więcej Amis już nie potrzebuje i nie chce. Czas na przeprowadzkę, zwłaszcza że Włodek z Alkiem już budują gazociągi przez Bułgarię i Rumunię. Oczywiście nie wiadomo, kto, kiedy i czy w ogóle obudzi się w tym amoku podsłuchowym, bo donek jakby zupełnie znikał, ale fakt pozostaje faktem. Dzisiaj centrum wydarzeń jest w Europie środkowo-wschodniej i nie chodzi o żadne nagrania, ani bomby atomowe, tylko najzwyczajniejszy tranzyt nafty i gazu, którego nam notabene zaraz zabraknie. Drugim topem jest US Army, która szuka nowego domu, a nie żadne tam mityczne tarcze i mityczne stocznie, budujące widmowe gazowce do przewozu gazu za 50 lat. Pozostaje zawsze nadzieja, że kierownik ośrodka obudzi się zanim wszystko zamarznie w środku zimy, w oczekiwaniu na atomowy wybuch w Teheranie oraz kolejne rewelacyjne nagrania. It's economy stupid. Ropa, gaz, wojsko. Igrzyska i tańce potem.