czwartek, 26 listopada 2009
Dług publiczny Polski wg Sobieskiego
Instytut Sobieskiego publikuje interesujący wstęp do dyskusji (najedź myszą) o długu publicznym Polski. Warto przeczytać, aby zrozumieć mechanikę, pojęcie długu, jego aspekty makroekonomiczne, demograficzne i socjalne. Nic z tych rzeczy nie jest otwarcie i szczerze dyskutowane, a czarodziejskie sztuki ministra Wzrostowskiego (dyskusja tu) jeszcze zagęszczają wokół sprawy dymy. Niestety bliższy ogląd przekonuje, że nie tylko mamy blisko 100 mld długu wymagalnego (płaconego już dziś) pracowicie poupychane po kątach (oprócz tego, co widać po prawej stronie), ale jeszcze kilka bilionów niezbilansowanych należności przyszłych (unfunded liabilities), czyli zobowiązań, których nie da się uniknąć (prawa nabyte). Owszem, nie są one dziś wymagalne, niemniej są przyszłym nieuchronnym zobowiązaniem. Politycy oraz makroekonomiści, którzy nad tym się dziś nie zastanawiają, są demagogami i oszustami w najlepszym razie, a złodziejami w najgorszym.
Polska ma ok. 400% PKB skumulowanych niezbilansowanych obciążeń finansowych w najbliższych trzydziestu latach. Owszem, jest to prognoza, owszem szczegóły są niedokładne, ale na pewno nie będzie to dużo mniej, więc czas na reakcję właściwie już minął. Aby ten dług spłacić, a on zmaterializuje się na pewno, tak jak śmierć i podatki, tylko te drugie nie wystarczą, więc jest to dług in spe, ale jak najbardziej realny, trzebaby rocznie odkładać 13% pkb! Jest to praktycznie wykluczone, więc chyba czas na poważną rozmowę. Oczywiście pod warunkiem, że nie jest wszystko jedno albo po nas choćby potop.
W obrazie sprawy nic nie zmienia fakt, iż na przykład Stany mają podobny dług na poziomie ok. 500% pkb, czyli większy. One już zmierzają ścieżką anulowania długów i długofalowych niepokojów społecznych, jakbyście nie zauważyli. Destrukcja lolara temu właśnie służy. Dla ułatwienia lektury dodam, że Stany mają korzystną stukturę piramidy społecznej, w odróżnieniu od Polski, po której obecnym wyżu demograficznym jest napawająca przerażeniem, ziejąca pustka. Polska ma najniższą dzietność w Unii. Kto zapracuje na emerytury obecnego wyżu? Jeszcze jedno przypomnienie dla otrzeźwienia. Obecny globalny kryzys finansowy, zapoczątkowany w Stanach, zbiega się dziwnym trafem z początkiem fali emerytów powojennego wyżu, tzw. boomers. Liczne pokolenie wyżu przestaje pracować, na jego miejsce wchodzą mniej liczne młode pokolenia. Obciążenia społeczne z tego tytułu będą coraz wyższe. Coraz więcej trzeba płacić emerytur i opieki medycznej dla schorowanej, coraz bardziej licznej, niemniej coraz bardziej długowiecznej rzeszy obywateli. Zbieg okoliczności? Jak dla kogo. Demografia nie jest przypadkiem i znana jest na dekady do przodu.
blog comments powered by Disqus