Go To Project Gutenberg

poniedziałek, 21 września 2009

Multibenek. Ile jest tych lolarów w końcu 2

W poprzednim odcinku Adam Duda pozwolił sobie - z sobie właściwą młodzieńczą niewinnością - wyjaśnić różnice między M0,M1,M2,M3,L,MZM. Polecam zagłębienie się w meandry tajników monetaryzmu wszystkim dociekliwym. Ciekawym świata natomiast, spieszę wyjaśnić przyczyny zezowatej dezynwoltury w traktowaniu agregatów Benka oraz studiowaniu różnic między nimi. Otóż różnice te nie mają najmniejszego praktycznego znaczenia od chwili, kiedy polityka monetarna utraciła swą czarodziejską moc. Osierocone dzieci monetarystów nadal co prawda tułają się po świecie, szukając bezpiecznej przystani, wśród wichrów burzy, zupełnie jak błędni rycerze. Nie tego ich uczono na wykładach. Zezowaty powie z przekąsem: wasz duchowy tatuś też został sierotą umysłowym. Pan Grynszpan przecież niedawno przyznał, że jest w stanie szoku, ponieważ "jego model legł w gruzach". Model legł w gruzach, a żyć trzeba. Co dalej zrobimy, my krety? Co dalej zrobimy, kretyni?

Na szczęście zezowaty ma receptę. Owszem, legł w gruzach cały model monetarny. Oczywiście, że MZM to nie jest M0 (spójrz na definicje pod poprzednim wpisem), tylko - mój drogi Watsonie - nie ma to znaczenia dla denata.



Od chwili upadku Lehmana tzw. mnożnik monetarny M1 spadł do jedności i na tym poziomie wytrwale pozostaje. Co to praktycznie znaczy? Praktycznie znaczy to tyle, że - choćby nie wiem, jak Ben się wytężał - nie wzrasta podaż lolarów w obiegu, taki ma ciężar deflacja. Benjamin nie jest w stanie powiększyć pieniądza w obiegu, mimo iż bohatersko napompował bańki grubo ponad bilionem lolarów. Wszystko co napompował leży nadal w bańku Benka jako rezerwy M0 właśnie. Co to jest zatem ten współczynnik kreacji pieniądza M1, równy dziś jedności? Proszę bardzo. MULTI1=(M1-M0)/M0. Oznacza stosunkowy wzrost pieniądza w obiegu do rezerw. Podobnie zachowuje się MULTI3, który - zgodnie z opisem w poprzednim - powinien być w okolicach 10 (Przypomnę M3 oznacza szeroką klasę pseudogotówki w obiegu).

Świat monetarny się zawalił, bowiem sterowanie się urwało. Nieważne, czy Benjamin rezerwy podniesie, czy obniży, w obiegu gotówka nie zareaguje zupełnie, pominie chytre miny i czarodziejskie wypowiedzi znudzonym milczeniem. Dlaczego? To jest kluczowe pytanie. Otóż w monetarnym modelu klasycznym grupa mędrców pod wodzą Benka ustala cenę pieniądza i poziom rezerw. Sterując poziomem pieniądza w obiegu mogą wpływać na aktywność gospodarczą. Za duża aktywność? Przykręcamy kurek, cena pieniądza automatycznie rośnie, spada ciśnienie, aktywność się normuje. Benek dyryguje ilością pieniądza nie bezpośrednio, ale przez M0 właśnie, high power money. Kiedy M0 rośnie, rośnie ilość pieniądza w obiegu, zgodnie z odpowiednim mnożnikiem: MULTI1-MULTI3. Wszystko działało do czasu. Kiedy nadszedł magiczny moment, mnożniki zwyczajnie sflaczały i równają się jedynce.

Magiczny moment nadszedł po przekroczeniu peak credit. Otóż USA znajduje się w strukturalnej deflacji, spowodowanej zwijaniem kredytu. Więcej gospodarka udźwignąć nie zdoła, jak wielbłąd, którego kark łamie ostatnie źdźbło słomy. W naszej historii źdźbłem okazał się Lehman, ale gdyby nie on, byłby kto inny. Po przekroczeniu ładowności wielbłąda nie da się po prostu obciążyć go jeszcze troszkę, wielbłąd pada.

Inna, ulubiona obrazowa przenośnia zezowatego jest jeszcze bardziej dosadna. Otóż monetarny świat Grynszpanów et consortes działa tak długo, jak znajdują się kolejni do obciążenia kredytem, dopóki działa ekspansja kredytowa. Koń ciągnie wóz pod górę tak długo, jak długo nie przekroczymy ładunku krytycznego. Z początku zwalnia nieznacznie, potem coraz wyraźniej, aby na końcu zatrzymać się zupełnie. To koniec! Niezupełnie. Kiedy wóz (kredyt) jest za ciężki dla konia (gospodarki), koń zsuwa się w dół. Z tym mamy do czynienia ostatnio w Stanach i Europie.

Według modelu monetarnego należałoby przestawić zatem konia z przodu na tył. Niestety ten model w praktyce nie działa. Po prostu i zwyczajnie. Kiedy koniowi jest za ciężko, trzeba zdjąć część ciężaru, albo pozwolić osuwać sie wozowi w dół...
Rozwiązanie monetarne odradzam zupełnie, bo kończy się śmiercią konia pod wozem.

Na rysunku powyżej widać jeszcze jedną prawidłość, której pełne uświadomienie warte jest chwili refleksji. Otóż od roku 1994 (a było to dość dawno) mnożnik kreacji pieniężnej Benka ulega systematycznemu, nieubłaganemu pogorszeniu. Dlaczego? Z powodu opisanego wyżej. Banki coraz mniej emitują pieniądza dłużnego (kredytu) w stosunku do rezerw. W latach '80 MULTI1 był ponad trzy (na każdego lolara rezerw ponad trzy gotówki w obiegu), aby w roku 2005 spaść do marnego 1,7! Wykres obrazuje zatem narastającą niechęć banków do udzielania kredytu! Bzdura, przecież one z tego żyją. Zatem wykres obrazuje - ni mniej ni więcej - tylko stopniową awersję do wchłaniania kredytu w gospodarce, odpowiadającą zwyczajnie malejącej użyteczności długu (opisywane wcześniej). Od pewnej chwili gospodarka nie może (nie chce) wchłonąć więcej kredytu (a co za tym idzie zwiększyć ilość pieniądza w obrocie), bowiem użyteczność kolejnego długu jest zerowa! Kolejne inwestycje nie przynoszą już zwiększenia zysku. Następuje szczyt kredytowy, czyli peak credit.

Monetarne brednie życie zweryfikowało negatywnie. Nie da się władować na wóz więcej, niż można i - jednocześnie - jechać pod górę. Impossible. Myli się jednak ten, kto zawierzy w sieroce jęki Grynszpanów tego świata. Model im się zawalił, życie straciło sens! Spójrz jeszcze raz na obrazek. Czy pogarszające się mnożniki i samo pojęcie peak credit było obce kapłanom Friedmana przez kilkanaście lat? Zezowaty wątpi, jakkolwiek gdyby nadal bronili wiary w swój osierocony, zdruzgotany model, radzi wyrzucić ich na zbity ... za karygodną ignorancję. Po prostu.

Dla każego, kto ma cokolwiek do czynienia z prawdziwym rynkiem jest jasne od zawsze, że motorem kreacji pieniądza dłużnego (kredytu) nie jest wola Benka, ani nastrój chwili, ani zwierzęce instynkty. Motorem napędowym gospodarki, w tym kredytu, jest oczekiwanie na dodatni zwrot z inwestycji. Tak długo, jak wolni ludzie będą oceniali, iż powinni się zadłużyć (wziąć kredyt), aby mieć większy zysk (komfort, prestiż i wygodę), będą to czynić w ramach swych możliwości (zdolności kredytowej). Od chwili, kiedy przestaną tak oceniać przyszłość, niezależnie od czarów Benka, zdolności kredytowej i namowom przez telefon, zadłużać się dalej nie będą. W efekcie emisja pieniądza w obiegu spadnie (spadną MULTI), bowiem nezależnie od tego, ile bazy monetarnej wyczaruje Benek, dopóki istnieje wolność gospodarcza, dopóty decyzja o ilości kredytu będzie należała w ostateczności do kredytobiorców. Jeśli przestaną się zadłużać, mnożnik kreacyjny wyląduje na jedności, a monetarny model klasyczny w śmietniku. I żadna to nowość. To koń ciągnie wóz, a nie odwrotnie (choć ściślej według benitokształtnych "wóz pozwala być ciągnionym"). Na razie koniec podróży. Koń nie chce dalej ciągnąć, a Benek może mu nagwizdać i tyle.
© zezorro'10 dodajdo.com
blog comments powered by Disqus

muut