Pisałem ostatnio, że oczekiwana ostatnia fala nie nadeszła i talarek się rozmiękczył definitywnie. Dziś padło pytanie, w związku z nerwówką na usdeur, czy to jednak może być to. Odpowiedziałem, że wątpię, talarek oczekuje raczej słabości giełdy, co nie powinno dziwić po zachowaniu Azji. Stało się, co miało się stać, i to spektakularnie.
Lollar jest słaby, bo Benek go skutecznie rozmiękczył. Teraz jeśli pieniądz krąży normalnie (a krąży) - dzięki skutecznej akcji pompierskiej - to będzie sobie opadał delikatnie w kierunku .600, a może i nawet dalej. Jest fundamentalnie mało wart. W tej zabawie może jednak coś zaszwankować, np. kolejna upadłość, panika itp. Jesteśmy w długotrwałym cyklu deflacji kredytowej. Ogromne, bilionowe masy kredytu wyparowały z "bilansów" banków, a ponadto instytucji parabankowych, w rodzaju HF i inne diabelstwa. Biliony. Teraz zarwanie gładko przebiegającej akcji destrukcji kredytu, która przywraca długotrwałą równowagę ekonomii światowej, zakłóconej przez dekadę (jeśli nie dłużej) bezprecedensowej ekspansji kredytowej, na pewno - jak zawsze - poderwie dolara na wyżyny. Nikt nie jest w stanie przewidzieć, czy i kiedy takie kolejne tąpnięcie nastąpi. Do tego momentu, moim zdaniem lollar leci w dół, spokojnie, ale wyraźnie. jak szybkie jest to opadanie, widać na załączonym obrazku. Jest to nachylenie wyraźnego kanału opadającego.
W opadaniu lollara oczywiście skutecznie powstrzyma pikująca giełda. Nie trzeba tu nikogo przekonywać, że NYSE jest napompowana tak, jak gumowa lala. Niemniej odbicie na dolarze przy spadającej giełdzie będzie zjawiskiem przejściowym, podrywającym słaniającego się na nogach. Po wyrównaniu/odreagowaniu giełdy lollar natychmiast powróci do tendencji spadkowej, a jego słabość widać na dzisiejszym spadku. Jeśliby dolar był mocny, to przy spadającej giełdzie natychmiast by odżył, a tu nic, sflaczał.
poniedziałek, 14 września 2009
blog comments powered by Disqus