Czy dolar się rzeczywiście poddał?
Takie jest moje zdanie, potwierdzone w tej - każdy przyzna - przydługiej serii. Naturalnie pewności nie ma nigdy, taki jest urok tej zabawy, ale ryzyko pomyłki, tym razem minimalne. Nie kłamią działania Benka i wykresy. Wyczekiwanie na Godota w postaci ostatniej fali nie nadeszło. Spirala teraz kręci się w dół. Oczekiwanie na tę mityczną falę wcale nie było pozbawione podstaw, bowiem nie tylko znani spekulanci całkiem niedawno ją zapowiadali - nota bene tuż przed obsuwką - ale miał ona swoje podłoże fundamentalne. Jest nim ssący strumień deflacji, wołający likwidowane, lewarowane kredyty do jankieskiego domu. Ten proces jeszcze się nie skończył i prędko wcale nie ma zamiaru ustać.
Co to znaczy rozmiękczanie
Jak w każdej dziedzinie psychologii, najważniejsze jest spojrzenie rynku. Kiedy zezowaty mówi, że Benkowi udało się rozmiękczyć dolara, to znaczy, że rynek wierzy, że jest go dużo i nie grozi mu zakrzep. Gotówki nie zabraknie teraz i w przyszłości. Nie trzeba chować dolarów po kieszeniach, bo go nie zabraknie, już nad tym strażak Ben czuwa. Spójrz na ostatnie wpisy i wykresy. Opadający kanał usd/eur dobitnie świadczy o przełamaniu ostatniej fali. To dowodzi zmiany oceny rynku. Dokonało się pomimo trwającego deflacyjnego zasysania, a skoro tak, to taki jest to negatywny werdykt rynku. Czy w najbliższej - i dalszej - perspektywie można się spodziewać powrotu do panicznego poszukiwania dolarów? Być może, ale bezprecedensowe działania pompiarza Bena przekonały świat, że potrafi pompować w absolutnie niekonwencjonalny sposób, a właściwie na dziesiątki sposobów. Rynek uznał ten sukces i lolar sflaczał.
Czy rozmiękczanie jest trwałe
Nic na tym świecie nie jest wieczne, ale - sam/a przyznaj - tak szybka załamka lolara też cię dziwi, prawda? Anale coś tam rozprawiali o dwóch-trzech latach a tu taki zorg. Nawet zezowaty, przepowiadający szybsze ruchy, się zdziwił tym razem. Skoro udało się ruszyć wieloryba o pojemności kilkudziesięciu bilionów gotówki i kilkuset bilionów w derywatach, to nie jest przypadek. Co najważniejsze, rynek nie tyle uznał sztukę pompiarza - to tłumaczy zejście do linii 0.700 - ile oczekiwanie pozostawiania na dole przez dłuższy czas - które tłumaczy załamkę. Raz takie przeświadczenie wystąpi, jest praktycznie nieodwracalne, zaraz zobaczysz dlaczego.
Co zobaczyły bondy
Zezowaty twierdzi, że do świadomości rynkowej dotarło przekonanie, opisane tu wcześniej, że Benek nie ma wyjścia, musi pilnować rentowności długich bondów jak najniżej, inaczej budżet i całą konstrukcję szlag trafi, bowiem potrzeby pożyczkowe jakby nie maleją. Jedyna nadzieja w tym, że bondy przez najbliższe 10 lat nie wrócą do historycznych średnich powyżej 7 procent, czyniąc przy okazji USA bankrutem. Rynek zakłada, że Benjamin tego dopilnuje, bo nie ma innego wyjścia. Patrząc na symulacje długu i wcześniejsze wpisy, trudno się z tym nie zgodzić. Z jednym zastrzeżeniem: zezowaty twierdzi, że sztuka Benka się nie uda, bo bondy muszą dawać - na jego oko - co najmniej 7,5% rocznie. Taka jego subiektywna wycena. Pożyjemy, zobaczymy, jeśli spełni się wycena ZZ, to zapewne nie w tym roku.
Realistyczna ocena, że Benek nie ma innej drogi ratunku, tylko utrzymywanie ceny długich bondów, doprowadza do wniosku, że rynek FX dojrzał do decyzji, że trzyma go za j... i w związku z tym, skoro lolar w dającej się przewidzieć przyszłości będzie dawał niski procent, przestaje być atrakcyjny jako lokata, totalny frontalny odwrót od lolara. Od momentu zadziałania tego mechanizmu, zaczyna się on sam nakręcać, co przeżyli niedawno na swej skórze Japończycy.
Enter carry trade.
Oczekiwanie taniego finansowania w dolarze powoduje, że staje się on walutą nie tyle rezerwową, co finansującą. Oznacza to, że spekulacja aby uzyskać wyższe zwroty po świecie będzie finansować się w dolarze. Do mianowania na walutę carry trzeba mieć wiarygodną gwarancję niskich stóp w przyszłości. Taką gwarancję dostarczył Geithner z Bernankem, pokazując deficyty nadęte jak okiem sięgnąć jak brzuchy głodnych dzieci w Somalii. FX uwierzył.
Ktokolwiek zatem ufa teraz, że to tylko taka chwilowa korekta, myli się. Mechanizm carry trade ma bowiem zdolność wzmacniania. Oczywiście nic nie zagwarantuje, że zaraz nie wybuchnie kolejny kryzys i dolar znów się nie umocni, jednak prawdopodobieństwo tego jest znikome.
Na koniec spojrzyjmy na to od optymistycznej strony. Skoro USA osiągnęły peak credit, czy nie jest rozsądne ekonomicznie ratowanie dolarowego systemu finansowego przez powiększenie bazy klientów na inne segmenty? Dotychczas motorem był amerykański konsument, lokujący w nieruchomości. Ten jakby na najbliższą dekadę przysiadł, ale banki muszą podreperować swoje bilanse, najlepiej poza dotacjami podatkowymi. Co więc pozostaje? Kredyt kupiecki na kupno reszty świata. "Tanie finansowanie załatwię." Carry trade jest ratunkiem dla zbankrutowanych banków. Kłopot w tym, że odbędzie się to kosztem Europy, taniego lolara i drogiego euro. Ale z drugiej strony każdy kryzys kosztuje, największy musi kosztować najwięcej :)
Teraz już wiecie, jak nazywa się kolejna bańka, mam nadzieję. Jeszcze nie? Lollar. Cash and carry.
poniedziałek, 21 września 2009
blog comments powered by Disqus