W warstwie pierwszej operator komputerowego narzędzia o światowym zasięgu zastosował go do analizy statystycznej i podał wyniki. Do niedawna można jeszcze się było spierać o reprezentatywność tych badań i ich metodykę. Obecnie pozostają już tylko szczegóły metodyki, bowiem jak wiadomo od zawsze, statystyka to i tak domena oszustów, więc lepiej żeby oszukiwał komputer, bo wtedy nie będzie kogo oskarżać... Wyszukiwarka wszelako, obiektywnie rzecz biorąc, daje potężne możliwości wyszukiwania i kojarzenia przeogromnej masy informacji, przebywającej w internecie, a którego zasoby gógol kataloguje. Następuje tu zmiana jakościowa, gdyż w oczywisty sposób należą do nich także zachowania społeczne (socjologia i ekonomia), typu poszukiwana informacja oraz popularne zasoby. Na takiej właśnie metodologii (poszukiwanych zasobów) swoje tezy oparł ekonomista gógla. Ludzie przestali panicznie szukać informacji o bezrobociu, świadczeniach dla bezrobotnych i kryzysie finansowym. Koniec kryzysu. Hurra!
W drugiej warstwie wiadomości, trochę ukrytej, jest bezsporny, nachalny lans, dotychczas nazywany autopromocją, a skierowany do nowej grupy odbiorców: ośrodków badania opinii społecznej i grup medialnych. Skoro gógol potrafi na bieżąco podawać, jakie są preferencje swoich użytkowników, dotyczące ich spojrzenia na ekonomię, to także można na bieżąco badać i inne ich uwarunkowania socjo-ekonomiczne, np. skłonność do oszczędzania, poglądy polityczne, preferencje wyborcze - np. dla określonego kandydata itd. Możliwości jest bez liku, bowiem i kopalnia wiedzy jest przebogata i ciągle puchnąca.
Idąc jeszcze dalej, można łatwo wyobrazić sobie stricte badania naukowe, polegające na wyciągnięciu na przykład mapy preferencji seksualnych w zależności od np. lokalizacji geograficznej. Powiesz, że to niemożliwe. Otóż jesteś w błędzie. Twoje preferencje seksualne sam podajesz na przeróżnych portalach dobrowolnie (np.płeć), a resztę można odgadnąć choćby z przeglądanych stron i odnośników. Naturalnie gógol nie przechowuje tych danych imiennie, ale przecież w każdej chwili może anonimowo taką statystyczną analizę wykonać. I tu jest pogrzebana trzecia warstwa lanserskiego artykułu gógla. Brin i Page są chętni i gotowi wykonywać najprzeróżniejsze zlecenia statystyczne dla agend rządowych i ponadnarodowych. Statystyka ponad granicami, on-line. Furda badania marketingowe przez ankieterów. W góglu zbadasz trafność kandydata na prezydenta, zanim zostanie wymyślony!
W ten sposób gładko doszliśmy na poziom -4, czyli do polityki, co i nie dziwota, kiedy w grę wchodzi medium z miliardowym targetem, bez ograniczeń odległości, granic państwowych i w dodatku scentralizowane, działa automatico 365x7x24 i nie strajkuje. A już całkiem powalający jest dyskretny urok poufności, bowiem wiedza on-line, bez żadnych opóźnień, będzie znana tylko tobie. Natychmiast dowiesz się, gdzie coś się dzieje i będziesz mógł w dodatku automatycznie wyliczyć co. Zanim coś poważnego się jednak wydarzy w socjometryce, ty będziesz poinformowany zawczasu, bo pokażą to komputerowe modele, pracujące na okrągło. Gdybyś zamierzał - powiedzmy - przeprowadzić jakąś globalną operację i ją na bieżąco dyskretnie nadzorować, to jakie narzędzie byś wybrał? Zezowaty by wybrał gógla. Wtedy by wiedział dokładnie, kiedy skończyła się recesja i w co pakować na giełdzie. Prawo wielkich liczb, metamatematyka matołku (to nie do ciebie, takie ćwiczenie z wymowy polskiej).
Wróćmy teraz na poziom pierwszy i krajowe podwórko. Coś co gógol robi sobie na szczeblu światowym, zezowaty robi na polskim podwóreczku w małej skali i oto próbka badań nastrojów społecznych a la gógol. Do zestawienia wzięto trzy hasła w różnych przedziałach czasu - od roku do ostatniej doby, wyniki są znormalizowane do jednego roku. Ilość trafień to liczba nowych dokumentów, które weszły do katalogu gógla. Próba mierzy powszechną świadomość, odbitą w mediach elektronicznych. Zgadza się ze zdrowym rozsądkiem. Jeśli dane hasło występuje częściej, to znaczy jest częściej w mediach eksponowane, jest większe jego upowszechnienie. W odróżnieniu od oryginalnego eksperymentu gógla badamy świadomość oficjalną, odbitą w mediach, podczas gdy gógol bada świadomość rzeczywistą, odbitą w działaniach anonimowych mas ludzi. To decydująca różnica, rzucająca światło na poziom trzeci, opisany powyżej, bowiem wiedza o praktycznych reakcjach on-line dwóch miliardów internautów jest własnością gógla.
Z powyższymi zastrzeżeniami badanie świadomości kryzysu w Polsce daje niestety mieszane rezultaty. Kryzys jakby jeszcze się nie skończył. Tako rzecze zezogógol.

Po pierwsze we wszystkich kategoriach bieżące wyniki (z ostatniej doby) nie spadły jeszcze poniżej rocznej średniej. Jak we wszystkich rzeczach ludzkich, także i tu mamy do czynienia z klasycznym wstępem, kulminacją i zakończeniem. Z danych wynika, że medialnie jesteśmy w kulminacji kryzysu, jeszcze nie na fali opadającej. Wynika to z tego, że w miarę skracania okresu wszystkie średnie powinny opadać, a tak jeszcze nie jest.
Po wtóre wychodzi ciekawa rozbieżność poszczególnych haseł, co wskazuje na selektywne postrzeganie problemów i ich rozejście w czasie. Dla przykładu "kryzys finansowy" znajduje się jak najbardziej na fali wznoszącej, gdzie kulminacji należy oczekiwać wkrótce, pewnie w okolicach wiosny, podczas gdy "recesja" chwilowo zniknęła z pola widzenia, choć i ona najprawdopodobniej jeszcze jest na zboczu rosnącym (wszystkie dłuższe średnie rosną). Najciekawsze jest bezrobocie, które znajduje się gdzieś w okolicach szczytu i wskazuje na spadek.
Po trzecie wreszcie od razu widać, dlaczego gógol tak zazdrośnie strzeże swoich danych. Gdybym miał więcej długoterminowych od razu mógłbym zweryfikować kierunek trendu, a tak między średnią roczną i miesięczną mam wielką przepaść, jak dziurę po wyrwanym zębie i nie wiem, czy jest ona wyższa, czy niższa od sąsiadów. Wszelako nawet te okaleczone dane dają ciekawe spojrzenie, uprawniające do stwierdzenia, że za wcześnie na odtrąbianie sukcesów.
Swoją drogą góglo-statystyka to dopiero ma przyszłość, a zezogóglostatystyka, to już w ogóle hiper. Przypomniał mi się właśnie pewien doktor...