W Kijowie naczelny gestapowiec prywatyzuje swoimi bandytami Tupolewa, a na Krymie parlament tej nowo powstałej republiki, po błyskawicznym rajdzie Putina, postanowił wczoraj o kierunku odwrotnym. Znacjonalizuje majątek dniepropietrowskiego oligarchy, miliardera Igora Kołomojskiego. Po referendum o przyjęciu niezależności od rządu centralnego w Kijowie, czyli o ogłoszeniu niepodległości, pod przemożną opieką militarną stutysięcznej armii z pobliskiej bazy marynarki rosyjskiej, Kołomojski zamknął tamtejsze oddziały swojego banku Privatbank, największego na tym terenie. W rezultacie wszystkie wkłady oszczędnościowe i aktywa banku przepadły bez wieści, a mówiąc krótko - zostały ukradzione. W konsekwencji - oburzeni mieszkańcy, popierający w swej masie rosyjski punkt widzenia i przeciwni oligarsze, finansującemu prywatną armię najemników w oparciu o neobanderowców i walczącą w wojnie domowej na wschodzie Ukrainy - postanowili wyrównać rachunki i znacjonalizować kilkaset nierzadko wielomilionowych nieruchomości na południu Krymu, należących do Kołomojskiego. Majątek, którego wartość wycenia się na klika miliardów [lolarów], zostanie sprzedany na otwartych licytacjach, na których z racji ostatnich przemian politycznych rej będą wodzić naturalnie przyjaciele Putina i przyjaciele Kremla, a zwłaszcza jego niezwyciężonej marynarki, będą mogli pożywić się padliną po banku kołomojskim, bardzo smakowitą, bowiem wśród nieruchomości są hotele, ośrodki wypoczynkowe, restauracje, stacje benzynowe i wielohektarowe działki beachfront wzdłuż czarnomorskiego wybrzeża. Jak widać, Ukraina rozpada się na naszych oczach w wojnie domowej, którą niezwyciężona armia Jaceniuka podręcznikowo przeżyna z powstańcami, czyli partyzantką, mimo kilkudziesięciu tysięcy ofiar [ostatnie moje szacunki ok. 30-50 tys.], ponad milion uchodźców z terenów wojennych. W tej sytuacji nie dziwi, że akcja reprywatyzacyjna wre na wszystkich frontach, podczas gdy dziennikurestwo wprost wyłazi se skóry, aby bojowo nastroić indiaństwo na nieuniknioną wojnę, w której nie chcą walczyć nawet sami Ukraińcy, masowo uchylając się od poboru i organizując codziennie protesty pod komendami uzupełnień i ministerstwami pokoju i prawdy. Trudno im się dziwić, bo to brudna wojna. Szykuj się zatem i ty, indianinie nadwiślański, bo podstępny czekista za nic ma największe świętości: tajemnicę bankową i święte prawo własności i pozbawia jej wielkiego filantropa, patriotę co najmniej dwóch narodów [paszportów ma więcej], więc nieubłagany pochód obrónców demokracji musi wreszcie położyć temu kres! Rudy musiał do Brukseli, a ty będziesz musiał na Krym... Takie są święte prawa przyrody, historii i dżungli. |
piątek, 5 września 2014
Co tam panie na Majdanie #96: Kołomojski - Cry me a river
-
blog comments powered by Disqus