Jak w każdym przedstawieniu występuje kulminacja, a potem zakończenie. Na krótko przed nim jest wejście kluczowego bohatera, który to zakończenie anonsuje i wprowadza, umożliwiając podsumowanie i zakończenie spektaklu.
Za wejście takiego bohatera uważam wstępniak Heinza Kissingera w Washington Post, odpowiednio podchwycony i nagłośniony dziś przez berlińską centralę ministerstwa prawdy IV Rzeszypospolitej. Zawiera on nie tylko dość trafną diagnozę całego przebiegu sytuacji na Majdanie, ale także realistyczną ocenę geopolityczną i gospodarczą całej Ukrainy w kontekście jej strategicznego sąsiedztwa z moskiewskim niedźwiedziem. Pamiętać należy, że - w odrożnieniu od szczekających na zamówienie "polityków" - podczas wojny majdańsko-krymskiej komentarze Kissingera były wyjątkowo stonowane i realistyczne, a co najbardziej szokujące dla tutejszych czytelników całkowicie niemal zbieżne z moją oceną zachowania i planów Putina. Kissinger wszedł na scenę w kluczowym momencie, kiedy Putin trzyma silną ręką militarną kontrolę nad Krymem oraz poprzez oddanych lokalnych polityków miejscowy rząd i parlament. Referendum, które ma się odbyć w niedzielę, jeśli nie będzie na miejscu obserwatorów OBWE [a kilkakrotnie ich już wyrzucano pod lufami kałachów], będzie zwykłą formalnością i przypieczętuje demokratyczny stempel do inkorporacji Krymu jako republiki rosyjskiej federacji. Bez rozpoczęcia działań wojennych nie da się tego stanu faktycznego odwrócić. Moment wystąpienia Kissingera został dobrany wedle klasycznego wzorca heglowskiej triady problem-reakcja-rozwiązanie i przedstawia - po odegraniu mrożących krew w żyłach problemie [majdański pucz] i reakcji [blitzkrieg Putina, inwazja Krymu] rozsądne, kompromisowe rozwiązanie, które od samego początku było zamiarem reżyserów, a nie dało się tego osiągnąć inaczej, jak przez dramatyczne przedstawienie dosłownie na krawędzi III wojny, bo taki strategiczny potencjał w tej konfrontacji się kryje i nikt z poważnych aktorów tego nawet nie zamierza ukrywać, bo nie miałoby to sensu. Zaproponowane, zdroworozsądkowe rozwiązanie, pozwalające zachować Putinowi w regionie status quo militarne i wyjść z konfrontacji z twarzą, właśnie zostało ujawnione. Oczywiście jest też druga strona medalu, bo odezwał się dziś amerykański szef sztabu i w prostych słowach oświadczył, że Stany są gotowe wesprzeć swoich NATOwskich sojuszników w starciu nad Morzem Czarnym w każdej chwili. To znaczy, że jeśli gałązka oliwna Kissingera zostanie odrzucona, to pojawi się miecz, a Ukraina będzie sceną lokalnej wojny, w której wygrana Putina nie jest przesądzona, a nawet moim zdaniem prawdopodobna. Ta zbieżność wystąpień jest w oczywisty sposób nieprzypadkowa. Jeśli miał/a byś mieć wątpliwości, to NATO wydaje się interpretować zobowiązania traktatu o atomowym rozbrojeniu Ukrainy, gwarantujące wraz z Rosją jej bezpieczeństwo zewnętrzne, na korzyść nowego rządu majdańskiego, rozszerzająco i kolektywnie, to znaczy będzie uważać agresję Rosji na Ukrainę jako uderzenie na wszystkich członków paktu [bo wszyscy odpowiadają za ten traktat kolektywnie]. Stąd takie napinanie chuderlawej klaty rudego olsena itp. pokazy wojennej determinacji z tej strony Bugu. Szef sztabu zza Atlantyku dał jednoznaczny sygnał, że będzie na czele zabaw, kiedy tylko się rozpoczną. Nie ma tu już miejsca na dyplomację - wjazd Włodzimierza od strony Krymu, bądź gdziekolwiek indziej na terytorium Ukrainy właściwej [Krym właściwą Ukrainą nie jest, bo to obwód autonomiczny] rozpocznie wojnę. Innymi słowy Kreml nie ma już odwrotu - albo zacznie strzelać, albo wraca z powrotem. Ma to dobrą stronę, bo kończy wreszcie licytację, która stawała się powoli nużąca. Cóż zatem powiada pan Kissinger w swoim planie, który osobiście uważam za przyklepany [o ile Putinowi naprawdę nie odbije]? W krótkim terminie same dobre rzeczy, przynajmniej z naszej perspektywy, okazuje się. Po pierwsze Krym ma pozostać autonomiczny, ale w pogłębionym zakresie, czyli faktyczne odłączenie od Kijowa zostanie formalnie usankcjonowane, ale nie zostanie on włączony do Rosji. Druga propozycja jest jeszcze poważniejsza, a polega na finlandyzacji Ukrainy. To zupełnie rewolucyjne postawienie sprawy, bo całkowicie przewraca geopolityczny porządek w naszej części Europy. Ukraina ma pozostać samodzielną całością, wybierając swobodnie swoje afiliacje [czyli przyłączyć się do EU, co już niejako zostało przypieczętowane przez rząd Jaceniuka], ale wyklucza przynależność do bloków wojskowych i pozostać neutralna! To prawdziwa bomba, bo realizuje się właśnie długofalowy plan rozszerzenia UE na wschód, poprzez wchłonięcie Ukrainy, z jednoczesnym utworzeniem strefy buforowej między UE [czyli IV Rzesząpospolitą ze stolicą w Berlinie] i Rosją, na jej terenie. Tak więc projektowana w XXw. strefa buforowa, między Moskwą i Berlinem wreszcie odnajduje swoje właściwe miejsce i nie jest to terytorium Polski. Polska już została przez swoją akcesję do UE i NATO inkorporowana do odradzającej się Rzeszypospolitej i nie ma potrzeby dalszego udawania, że jest to teren przejściowy. Co prawda Rosjanie jeszcze dzielnie sobie, dzięki swojej agenturze poczynają, ale - jak widać po karnej zmianie narracji z prorosyjskiej na jadowicie antyrosyjską - stadny śpiew z właściwego klucza, podanego w Berlinie wybucha na rozkaz bez żadnych problemów, więc nie mają już ani decydującej, ani nawet głównej roli. Nie wiadomo, co poczną w tej sytuacji "niezależni analitycy" najęci do ujadania na Putina, skoro każde dziecko widzi i słyszy, że Wania nie ma już dobrych notowań nad Wisłą i dziś może go obsikać każdy szmatławiec, kiedy wczoraj jeszcze [ach szczęsne te czasy] najgrubsze figury, łącznie z samym namiestnikiem, przymilały się do niego i gorliwie wykonywały każde polecenie z Moskwy. Trrrrrach - i posypało się wszystko we wióry, całe stado nawrócone na jaśnie panującą nam Makrelę, a ta jest dziś srodze zagniewana na kremlina i nie wolno nic dobrego o nim nawet pomyśleć, bo to wariat jest i zbrodniarz. Podsumowując śmiały wist strategiczny Kissingera, należy go traktować jako oficjalne stanowisko promotorów ukraińskiej pomarańczowej rewolucji ver. 2.0, a nie jako wynurzenia starego dziadka, któremu odbiło. Jest on spójny z całą strategią na szerszym teatrze działań, a także z jego wcześniejszymi wystąpieniami, pokazując posłańca najsilniejszego aktora, którego wcześniejsze zamierzenia, z mniejszymi bądź większymi oporami, zostały na przestrzeni dekad zrealizowane. Jeśli teraz Putin nie wywinie kozła, to sprawa Ukrainy została właśnie propozycją Kissingera ugodowo i teatralnie przecięta, pozostaje tylko ją zrealizować, ale to zaledwie kwestia czasu. Z punktu widzenia Polski proponowane rozwiązanie jest optymalne z możliwych, bowiem daje nam na wschodzie naturalnego sprzymierzeńca, w dodatku jako strefa buforowa mocno antyrosyjskiego, zamiast filorusko-mafijnego. Oczywiście długo będzie trwało, zanim Dzikie Pola się ucywilizują i nie wiadomo, czy będzie na to czas przed kolejną wojną, bowiem niezaangażowanie Ukrainy może mieć w zamyśle organizatorów nie tyle utworzenie prężnej i bezpiecznej strefy buforowej, ale po prostu odcięcie Putina od jego bliskiego przedmurza, zawierającego niektóre kluczowe zakłady zbrojeniowe, ciągle kooperujące ze swoimi fabrykami macierzystymi w Rosji - produkcja ciężarówek, czołgów i samolotów, skupiona na wschodzie Ukrainy. Niezaangażowanie militarne Ukrainy będzie oznaczało de facto przecięcie wszystkich więzi kooperacyjnych w tej mierze z Rosją, czyli znacznie uszczupli jej potencjał zbrojeniowy. Nie wiadomo, czy taką gorzką pigułkę Kreml przełknie, ale są na to dobre rokowania, bo przecie on także nie ma ochoty ginąć za Krym, ani za charkowskie czołgi. Dobrze jest mieć zaprzyjaźnionego prezia w Kijowie i zaprzyjaźnione fabryki czołgów i samolotów, lotniska i generałów. Wszystko to prawda, ale czasem trzeba się pogodzić ze stratą, czego wszystkim życzę. Jest naturalnie odwrotna strona medalu, a mianowicie ta, że we "wspólnej Europie" pod przewodnictwem Berlina znajdziemy się w utrudnionej sytuacji gospodarczo, bo Ukraińcy chętnie będą pracować za połowę stawki, a fabryki lodówek i samochodów szybko się otwiera, zresztą Niemcy mają w tym doświadczenie. Znaczy silniejsza konkurencja i z góry i z dołu - płace, inwestycje, przemysł elektromaszynowy, rolnictwo i surowce. Mamy zatem właściwie tylko dwa możliwe wyjścia, oba związane z faktycznym, dokonywanym obecnie w atmosferze strachu przyłączeniem Ukrainy do UE, czyli naprawdę Anschlussem do Berlina. Zauważ, że finansowo na Ukrainie zaanagażowane są głównie banki europejskie [te 17 mld przypadające w tym roku to pewnie wierzchołek góry], za to Ameryka pod wodzą swego Departamentu Stanu ze złotoustą Victorią Nuland jest mocno zaangażowana militarnie. Jeśli Putin odstąpi, zrealizuje się literalnie naszkicowana propozycja Kissingera. Opadną emocje, strefa wpływów Moskwy zostanie z zachodu drastycznie okrojona, a my będziemy mieli dużego, przyjaznego i stabilnego sąsiada między nami i Moskwą, czyli strefę buforową. Jeśli Putin nie odstąpi, bo błyskawiczne rozszerzenie Unii na tysiąc kilometrów wgłąb terenów od zawsze uważanych przez Moskwę za terytorium wewnętrzne zbyt poważnie narusza jego strategiczne bezpieczeństwo, będzie wojna. Jest to nieuniknione i stanowi żelazną konsekwencję dotychczasowych wypadków. Obecnie przypada ruch szachisty. Niestety teraz wszystkie ruchy [a są tylko dwa do wyboru] są niedobre z jego punktu widzenia. I to jest bardzo zła wiadomość. |