Go To Project Gutenberg

poniedziałek, 25 maja 2009

Panika w obligacjach czyli koniec rozwolnienia

Że czekacie z zapartym tchem na ciąg dalszy, nie wątpię. Według mojej - subiektynej, zezowatej oceny - lollar odbił się od bandy .710 (poprzednio .730) i będzie powracał, niezbyt spiesznie, w kierunku .800. Całkowity sukces quantitative easing w stylu BB poznamy po tym, że przestanie się on odbijać i całkiem sflaczeje, co oznaczać będzie koniec skracania długów w dolarach. Na razie, dopóki ma on dodatnią wartość, cały czas kredyty zaciągnięte w tej walucie są ściągane. Niemniej, jak widać na wcześniejszych wykresach, "siła ciągu" jest za każdym nawrotem kryzysu (kolejna fala w kształcie zęba na wykresie) coraz mniejsza. Może to znaczyć, że następne odbicie spowoduje spadek niżej, bowiem destrukcyjna (inflacyjna) siła pompowania a la Bernanke okaże się większa od deflacyjnego ssania. Zobaczymy latem.



Na razie zatem wielka mała panika wobec dolara okazała się zwyczajną reakcją na monetarne stanowisko FED na ostatnim posiedzeniu, z którego dokładny protokół opublikowano w czwartek i który stał się pretekstem do zjazdu obligacji.
Właściwa reakcja rynków, początkująca serię "rozwolnienie dolara", rozpoczęła się już nazajutrz i od początku maja dolar był na stoku południowym. Kolejny raz okazuje się, że insiderzy wiedzą lepiej i szybciej, a prosty człowiek dowiaduje się ostatni, jak wszystko już jest załatwione. Podsumowujący akcent, niemal rzutem na taśmę, dodały obligacje długoterminowe, których oprocentowanie zwyżkowało w piątek zdecydowanie, prowokując lawinę komentarzy o niewypłacalności Stanów.

Zezowaty postanowił zatem rozprawić się z długimi obligacjami wujka Sama i rozjaśnić, co za nimi się kryje dla BB, Stanów i świata w roku 2010 i następnych.

Obligacje 10-letnie


Obligacje 30-letnie


Obligacjom daleko do maksimów
Wbrew alarmistycznym zapowiedziom oprocentowanie obligacji wcale gwałtownie nie drożeje, wręcz przeciwnie, w ostatnim czasie stabilizuje się na poziomie ok 3,50 dla 10-latek! To przeczy hucpie Bila Grossa z Pimco, który wieszczy Armageddon, a według zezowatego zwyczajnie jest zapakowany w shorty na obligacjach i nie może doczekać się załamania (zarobi miliardy na spadku, a w oczekiwaniu na niego może stracić szorty).

Oprocentowanie, mimo stabilnego wzrostu od początku roku, nadal jest grubo poniżej zeszłorocznych poziomów (różnica ok 200pkt) i ten dystans - według mojej oceny powinno szybko odrobić.
Obligacje odbiły się od absolutnych dołków w grudniu '08, gdy 10-latki dawały roczny kupon 2%! To prawie darmo pożyczone pieniądze. Jak wiadomo, nic nie może przecież wiecznie trwać i oprocentowanie obligacji skarbu USA, uważane do tej pory za najpewniejszy papier świata, zaczęło systematycznie rosnąć. Doszło nawet do tego, że szef Pimco (największy fundusz obligacji) Gross podważył wiarygodność Stanów, stwierdzając iż w niczym nie są lepsze od W.Brytanii, której agencja Standard@Poors zagroziła degradacją z najwyższej klasy AAA, jeśli nie poprawi swego budżetu. Dla nikogo nie jest tajemnicą, że budżety keynesowskie W.Brytanii i Stanów wyglądają na niespłacalne i prawdopodobnie osiągną stan chronicznej wielobilionowej dziury. Niemniej od stanu dziury bez dna do stanu niewypłacalności jest dosyć daleka i bolesna droga. Wiedzie ona - jak nas pouczyła historia - przez hiperinflację, czyli okres gdy pieniądz drożeje wolniej od cen i następuje faktyczna redukcja długu.

Bernanke i quantitative easing jest bzdurą.
W tym tygodniu Bernanke chce uplasować na rynku obligacje 10-letnie za ok. 100 mld. Do tej pory raźno zapowiadał, że skoro udało się utrzymać niskie (faktycznie zerowe) oprocentowanie na dole krzywej rentowności (krótki okres zapadalności długu: 3 miesiące), to samo należy wykonać na długim końcu krzywej i w tym celu zapowiedział dalsze luzowanie, czyli państwowe zakupy tych obligacji. Polega to na tym, że bank centralny (FED) kupuje od ministra finansów nowo drukowane obligacje, płacąc za nie nowo drukowanymi przez siebie dolarami. Cena obligacji chwilowo rośnie (oprocentowanie maleje) i cel - wydawałoby się można osiągnąć. Jak wcześniej pisał zezowaty, kłóci się to ze zdrowym rozsądkiem, ponieważ "trzeba mieć zakuty łeb monetarysty" żeby przypuszczać, że ktokolwiek z głową i gotówką kupi podejrzane obligacje na niski procent. Rynek potwierdził to przypuszczenie i nazajutrz po wojowniczym posiedzeniu FED, gdzie debatowano dalsze luzowanie (szczegóły tajne do niedawna), dolar zaczął sytematyczny spadek.

Długie obligacje muszą drożeć
Długie obligacje w dolarach nadal muszą drożeć (a konkretnie ich oprocentowanie, bondy muszą tanieć) bowiem coraz większe jest ryzyko niewypłacalności, a naprawdę bezwartościowości dolara. Przy obecnym stanie bilansu USD budżet w tym roku musi pożyczyć co ósmego dolara pkb! Deficyt wynosi bowiem ok. 1800 mld. Jeśli tę kwotę ma wujek Sam pożyczyć w obligacjach, to przy obecnym oprocentowaniu w 10-latkach kwota odsetek wynosi 60 mld. Jeśli natomiast oprocentowanie wzrosłoby do 7% (tyle zażądałby zezowaty), to odsetki od takiego zadłużenia wyniosą grubo ponad 100 mld, co wydaje się kwotą przekraczającą granicę pułapki długu.

Czy Stany to republika bananowa?
Jeszcze nie, ale są na najlepszej drodze. W obecnym stanie gospodarki nie widać żadnego mechanizmu, który mógłby obniżyć oprocentowanie pożyczek, potrzebnych budżetowi, jak woda rybie. Groteskowe działania BB pogorszyły jeszcze sytuację, bowiem pokazały jego impotencję. Jeśli Benek w tym tygodniu postanowi się dalej ośmieszać, to kupi znaczącą część wystawionych obligacji, czym przyspieszy upadek lollara, bowiem monetyzacja długu (sama jej zapowiedź nawet) powoduje spadek waluty i oczekiwanie wzrostu oprocentowania (premia za ryzyko + oczekiwanie inflacji). To widzi zezowaty na wykresach bondów od 1 maja 2009 i nie jest to wiedza bardzo budująca, aczkolwiek daje poczucie jakiejś pewności w wirtualnym świecie czarodziejów finasowych.

Czy obligacje to dobra inwestycja?
Paradoksalnie zezowaty odpowie: tak, ale w drugą stronę. Otóż nie ma takiej siły, która jest dziś w stanie powstrzymać erozję zaufania do dolara, bowiem Stany mają ogromną dziurę w budżecie, pożyczać muszą, a jest coraz mniej kapitału do zdobycia, bowiem Europa i Japonia znajdują się w identycznym położeniu. Wzrost oprocentowania - i to znaczący - jest po prostu nieunikniony. Co więcej, w dłuższej perspektywie dewaluacja dolara jest aksjomatyczną pewnością, bowiem polityka quatitative easing - co widać empirycznie - prowadzi do faktycznej dewaluacji przez inflację. Wobec powyższego ceny obligacji muszą spadać (rośnie ich oprocentowanie). Bondy zatem są idealnym kandydatem na shorta, nie mogą się podnieść :)

Czy czas na shorty teraz?
Zezowaty powie paradoksalnie: jeszcze nie teraz. Dlaczego? Skoro Gross musi naganiać na załamanie bondów, to znaczy, że obligacje jeszcze są bardzo solidne i dużo im brakuje do załamania. Wykresy potwierdzają to w całej rozciągłości. Według zezowatego rozmiękczanie i rozwolnienie dolara powinny przyjść już w następnej odsłonie kryzysu, ale wówczas Europa będzie także w solidnym dołku. Niemniej drukarki będą już pracować pełną parą i oprocentowanie na dolarze powinno wynosić 7%. Między dziś, a końcem lata na pewno nastąpi tn moment, a kiedy dokładnie, to zobaczysz na wykresie - krzywa zacznie się wznosić stromo w górę - a Bill Gross przestanie naganiać na krach obligacji :)


Filmik podesłał yulu, dzięki.
© zezorro'10 dodajdo.com
blog comments powered by Disqus

muut