Właściwie zezowaty powinien napisać bessie, ale przez przekorę, bo przecież wszyscy wiedzą, że znane porzekadło sell in may, go away jest prawdziwe, napisał hossie, taki złośliwy jest. Nie tak może do końca, bowiem z uważnego rozbioru jego stosunku do zapowiedzi Marca Fabera jednak wynika, że i nie całkiem wierzy tej bessie.
To w końcu jak jest, hossa czy bessa? Bessa jest jak diabli, deprecha, system się wali, ale przychodzą takie sobie zezowate mini-hossy ratunkowe, nazywane spekulacyjnymi, jak właśnie mieliśmy. Piękne odbicia, na których można wybornie zarobić, a które stymulowane są (tak to właściwe słowo) ratunkowymi pakietami banków, które - mimo że są niewypłacalne - forsy mają jak lodu, bo im brodaty Benek ją "z powietrza" i na niski procent drukuje. To jednak była mini-hossa, tak? Było piękne stymulowane odbicie w rynku niedźwiedzia, który charakteryzuje się tym, że jak raz przychodzi, to nie chce przez kilka lat odejść. Jak to, przecież tyle pieniędzy jest pompowanych do tych banków, biliony i to nie wystarczy na prawdziwą hossę, musimy takie nerwowe miniaturki znosić? Jak globalny produkt się kurczy, a model kredytowy staje się nieaktualny, to czego innego oczekiwać, nowej hossy? Ta nie nadejdzie, dopóki stara bessa się nie skończy, a to będzie widać z zakończenia procesu oszczędzania, redukcji zadłużenia, wreszcie nowego motoru wzrostu gospodarczego. Na razie mamy wpychanie kredytu do upadłych banków, które wcale nie mają ochoty go udzielać dalej, gorzej, w najlepszych gospodarkach nikt sensowny tego nowego kredytu nie potrzebuje, bo kto rozsądny pożycza na rozwój w recesji, kiedy i tak jest nadmiar podaży, zapasów i mocy? Owszem stado golasów, na krawędzi upadku, chętnie weźmie każdą sumę do pierwszego, tylko kto je później odda... Tak, pogorszenie nastroju konsumentów, a właściwe ich możliwości, jest kluczem do analizy cyklu koniunktury. Spadek zamożności (utrata oszczędności, pracy i kredytu) odbija się trwale na rynku w postaci zmiany wzorców konsumpcyjnych. Globalny popyt jest mniejszy, ludzie kupują i zużywają mniej wszystkiego, więc firmy mniej zarabiają i jest mniej pracy i zysków dla każdego...
Zezowaty wypatruje cały czas za ocean, jakby na Książęcej się nudził, taki zarozumiały jest. Nie do końca. Uważny obserwator tego skromnego bloga dostrzeże niezliczone, a skrupulatnie przemilczane dowody na to, że kluczem do giełdy warszawskiej, a szerzej wszystkich giełd europejskich (i pewnie azjatyckich) jest Nowy Jork. Ten kryzys został wywołany (sprowokowany) przez wielkiego brata i przez niego jest sterowany, więc gdzie ma zezowaty patrzeć, do Szanghaju? Dziesiątki bilionów w kredycie i czystej dolarowej fantazji (szary system bankowy, wymyślne derywaty, struktury, wehikuły i instrumenty) rozpłynęły się po świecie i rozmnożyły, a w ostatnim półroczu kilkanaście (kilkadziesiąt) bilionów z tego wyparowało. Magicy z banków centralnych dosypali kilka brakujących bilionów i zabawa trwa dalej, niemniej końca recesji ciągle nie widać, bo nie widać nowego motoru wzrostu.
Z powyższego, przydługiego - przyznaję - wstępu wynika jasno, że warto spojrzeć krytycznym okiem i dokładniej na to, co wydarzyło się do tej pory w Stanach, aby móc wyrobić sobie jakąś opinię na temat dalszych wydarzeń. Obecny kryzys, co łatwo sprawdzić w statystykach - jest zestawienie liczb w jednym z artykułów na temat wielkiej depresji - jest porównywalny tylko do dwóch wydarzeń w nowoczesnej historii, mianowicie Wielkiej Depresji oraz japońskiej dekady '90. Obydwa procesy były długotrwałe, systemowe i wiązały się z gruntowną przebudową systemu finansowego. Nastąpiły po przekroczeniu granicy kreacji długu (peak credit), po którym każda kolejna jednostka kredytu nie tworzy dodatkowego zysku (dochodu). Ma to przebieg podobny do tsunami, kiedy następuje gwałtowny odpływ i łodzie, jeszcze wczoraj cumujące w porcie, leżą nagle przytroczone do betonowego nabrzeża na suchej ławie piachu.
Obecnie dochodzi do tego jeszcze wymiar międzynarodowy, bowiem ten kryzys jest pierwszą synchroniczną recesją światową z epicentrum na Wall Street oraz City. Mamy globalną destrukcję długu oraz odnalezienie nowego stanu równowagi światowej znacznie poniżej dotychczasowego maksimum wydajności, produkcji, kredytu, konsumpcji itd. Słusznie zauważa Faber, że nie widać powrotu do tych szczytów, bowiem one były na kredyt, a kolejnego kredytu nie ma komu dać, owszem jest tylko komu wziąć.
Na stronie licencjonowanego doradcy inwestycyjnego Shorta (nie to żaden żart, ani sugestia) są aktualizowane na bieżąco wykresy sytuacji na nowojorskiej giełdzie na tle liczących się recesji światowych.
Pierwszy wykres daje obraz, gdzie - w stosunku do początku recesji - obecnie jesteśmy.
Jeśli przyjąć, że mamy podobną dynamikę rynku (a mamy co prawda o rząd wielkości realnie większy, ale za to także o rząd wielkości szybszy, więc dynamika układu podobna), porównanie na jednolitej skali czasu jest uprawnione. Wynika z niego, że co prawda jeszcze nie wychodzimy z recesji, co triumfalnie zapowiedział Obama, Cramer, CNBC oraz Kudlow, ale za to przekroczyliśmy jej półmetek.
To niestety nie koniec wiadomości. Jeśli Geithnerowi i Brodatemu uda się kupić czas na dalsze manipulacje (co prawda drogo, ale oni i tak nie mają zamiaru zwracać), czekają nas dłuższe zabawy na piasku. Dobrym przykładem jest tu Japonia, która dzięki swoim akcjom stymulacyjnym i ratunkowym, kosztem - oczywiście - bilionów i najwyższego długu publicznego w cywilizowanym świecie, kupiła sobie straconą dekadę. Otóż zamiast osiągnąć dno recesji po trzech latach, odwiedzała jeszcze poziom pierwotnego dna jeszcze kilkukrotnie, aby ostatecznie zaliczyć dno recesji zdecydowanie niżej po dziewięciu latach oraz ostatecznym oczyszczeniu systemu bankowego. Ten drugi warunek jest kluczowy. Tu znowu Faber ma rację, bez oczyszczenia systemu finansowego z wytworów Krainy Czarów Alicja będzie ciągle powracać, być może nawet dłużej niż w Japonii, chodzi dziś przecież o praktycznie o cały świat.
Kto chce postudiować jeszcze więcej porównań bess (w tych Short jest mistrzem, w końcu jego zawodem jest obrona przed ich skutkami) znajdzie je na interaktywnym grafie, gdzie można sobie kliknąć porównanie.