... ale nie wiadomo, czy dojedzie. Kilkaset ciężarówek z pomocą, wysłanych dziś w drogę z Moskwy, nie ma zezwolenia na wjazd na Ukrainę.
Brak szczegółowych uzgodnień zawartości z rzekomym koordynatorem akcji - Czerwonym Krzyżem - nie wiadomo, co i jak było zapakowane, a na granicy nie ma inspektorów tej organizacji. Tymczasem prawdziwy konwój z właściwą pomocą humanitarną dla zbuntowanych obwodów Ukrainy widziano dziś na szynach w okolicy Woroneża, zmierzający w kierunku ukraińskiej granicy. Co prawda - jak zauważyliśmy - nie ma na niej inspektorów Czerwonego Krzyża, ani ONZ, ale za to na pewno nie ma na niej także niezwyciężonej armii ukraińskiej, ani jej pograniczników, co proces odprawy i dostawy pomocy znakomicie uprości. Na wagonach widzimy typowe zaopatrzenie pierwszej pomocy dla powstańców: gąsienicowe transportery opancerzone i sprzęt zmechanizowany. Na pewno bardzo się ucieszą, bardziej niż ze stojących na granicy w operetkowym przedstawieniu świeżo wymalowanych na biało kamazów, które czekoladowy prezio Patroszenko wpuści, albo nie wpuści. Jak łatwo zgadnąć, Kremlowi to i tak zwisa, bo jest to tylko tzw. 'photo opportunity', a nie realne działania i można to wykorzystać w PR w te albo wewte. Wpuści - dobrze, nie wpuści - jeszcze lepiej. Myślcie tam w Kijowie, bo was czekista ogrywa jak gówniarzy w szachy. Szachy! Nie warcaby, ani bierki, gamonie. Szachy! |