Przegrupowujemy się na z góry wybrane pozycje.
Niezwyciężona ukraińska armia dostaje od buntowników tęgie baty, w kilku miejscach ich oddziały znalazły się w śmiercionośnym okrążeniu, w tym karne bataliony Azow oraz Donbas, co musi boleć czekoladowego prezydenta, bo to bardzo mało spekatakularne zakończenie odprawionych właśnie, hucznych obchodów Dnia Niepodległości. Kijowska armia usiłuje, na razie z marnym skutkiem, przegrupować się i skonsolidować w odwrocie, bowiem zaciekły opór buntowników całe błyskawiczne natarcie kijowian, próbujących wziąć Donieck w jednym, masowym uderzeniu, rozczłonkował na mniejsze skupiska walk, gdzie wojsko z całym ciężkim sprzętem jest metodycznie niszczone ciężką artylerią. W odwecie za bombardowania miast buntownicy na wschodzie nie mają dla kijowian żadnej litości i z atawistyczną radością "gotują" ich w żelaznych pudełkach. Tymczasem zły czekista na Kremlu, zgodnie z zapowiedziami sprzed sławetnego konwoju, który znakomicie odwraca uwagę gawiedzi od prawdziwych działań, nieustannie wspiera buntowników dostawami zaopatrzenia wzdłuż wybrzeża Morza Azowskiego, czyli mówiąc wprost zatoki półwyspu krymskiego, który niedawno zajął. Tworzy w ten sposób i umacnia korytarz transportowy do Krymu, który na mapie - teoretycznie - należy do Ukrainy, a w rzeczywistości jest od miesięcy w posiadaniu prorosyjskich buntowników. Kampania wschodnia praktycznie właśnie kończy się klęską, czego oczywiście Kijów nie mógł otwarcie powiedzieć ani w święto Niepodległości, co jest zrozumiałe samo przez się, ani tym bardziej teraz - po odprawieniu oficjałek, bo przecież są ważniejsze sprawy, jak rekonstrukcja parlamentu i uznanie faktycznej niewypłacalności Ukrainy. Tak się właśnie przypadkowo składa, że oba te wydarzenia, zapowiedziane przeze mnie na tych łamach, ujrzały w ostatnich dniach i godzinach oficjalne potwierdzenia, a mianowicie agencja Fitch zdegradowała dług Ukrainy do CCC [spekulacyjny], czyli do poziomu śmieciowego [dyplomatyczna nazwa na plajtę, bo nikt nowych obligacji NIE KUPI], a czekoladowy prezydent zapowiedział rozwiązanie parlamentu i rozpisanie przedterminowych wyborów. Ostatnie wydarzenia, choć dla niewprawnego obserwatora mogą wydać się niejako ważniejsze od kampanii wschodniej, naprawdę stanowią jej logiczny wynik, bowiem Kijów nie jest w stanie w tym sezonie zagwarantować integralności terytorialnej spornych obszarów, a to wydaje się warunkiem sine qua non nie tylko kredytów, ale całego gazowego biznesplanu, który tu opisywałem, a idących w dziesiątki miliardów inwestycji w sprzęt, technologie i odwierty gazu i ropy łupkowej na wschodniej Ukrainie, dokładnie na obszarach objętych wojną domową. Kijów zamierza zamknąć wschodnią kampanię przed nadejściem zimy, czyli w tym rejonie Europy w październiku, zatem nie zostaje mu już dostatecznie dużo czasu, aby myśleć o jej pomyślnym zakończeniu w tym roku, zatem nie powinny dziwić przemeblowania na szczytach władzy, bowiem wschód Ukrainy będzie w rękach rebeliantów przez co najmniej kolejne pół roku, zatem najprawdopodobniej, przy braku interwencji zewnętrznej - która obecnie wydaje się wykluczona - trwale osiągnął status autonomii od Kijowa. Przyznasz, że taki wniosek musi zmienić gazowe plany nie tylko Kijowa, ale także Berlina, Moskwy i Warszawy, którymi zajmie się oczywiście demokratycznie wybrany nowy parlament, bo staremu jakoś mocy sprawczej w tej mierze brakuje. Co to oznacza? Jak mawiał Lejzorek Rotszwanz, jest szansa, bowiem skoro zwalniają, to zaraz będą znowu przyjmować i pojawią się całkiem nowe perspektywy. Karuzela przecież kręci się nieustannie, tak jak słońce. |