Wczoraj intelektualnie sprawny inaczej minister rolnictwa Sawicki, oczywiście z peezelu, czyli masowej wylęgarni tytanów intelektu, po ewidentnej wpadce poprzedniego genialnego pomysłu, wpadł na jeszcze lepszy.
A zaczęło się tak: bociana dziobał szpak... Na poważnie, to mam nadzieję że tutejsze czytelnictwo pamięta jeszcze burzący krew fakt nałożenia całkowitego embarga na polski - i europejski - eksport żywności do Rosji. Pierwsze w kolejności, bo najbardziej znane są jabłka. Polska jest ich największym dostawcą na świecie i naturalnie także do Rosji. To jest wolumen miliona ton rocznie. Sprawny inaczej pan Sawicki na pierwszy ogień ratował nasz eksport niczym nie popartą, czysto zagłobowską inicjatywą wystąpnienia o odszkodowania do Brukseli... Oczywiście mrożkowsko-zagłobowskie groźne miny polskiego pastucha nie tylko nie wzbudziły niczyjego zainteresowania, bowiem nie były przecie adresowane do Brukseli, ani nawet do żadnego liczącego się urzędnika czy finansisty, tylko - jak zwykle - do nadwiślańskich indian. Zaledwie po jednym dniu milczenia Brukseli, do której - jako się rzekło - nikt z niczym nie występował, ani nawet nie zamierzał, ktoś jednak w jakiejś niemieckiej gazecinie coś niecoś z tych buńczucznych zapowiedzi panazgłobowych odbicia Inflantów wygrzebał i opisał w tonie ciekawostki przyrodniczej - paczpan teraz Polaczki będą nas ciężko harujących Helmutów na jabłka przekręcać. I w tym momencie wielkiemu geniuszowi rolnictwa, finansów i wojen handlowych Sawickiemu rura zmiękła - jeden dzień po premierze pomysłu! Zapowiedzi odszkodowań znikły jak sen złoty, za to pojawiły się pajacowskie akcje "żryj jabłka, będziesz wielki". W tym czasie nasz geniusz przygotował kolejny, na miarę Kopernika pomysł. Otóż żadne tam sankcje i embarga złego czekisty nam niegroźne, nie potrzebujemy żadnej tam Brukseli, sami te jabłka zeżremy, a z racji niemocy przerobowych, bo miliona ton jabłek jeszcze żaden Sawicki z całą rodziną nie zeżarł w historii kosmosu, to się zwyczajnie - jabola nastawi. Niestraszne nam ruskie sankcje. Będziemy żreć jabłka, wypijemy jabola, a złemu czekiście bekamy prosto w nos, dziękując za świetną reklamę, bo dzięki niemu świat się nareszcie dowiedział, że Polska jest największym producentem jabłek. Świetna reklama. Za dwa miliardy złotych. Tytanom intelektu i tromtadrackich zaklęć bezradnego ciecia przypominam rachunek wykonany na kolanie i na tej stronie, wskazujący że rosyjskie sankcje na nasz eksport rolno-spożywczy będą nas kosztować summa summarum ok. 2 mld euro, w tym same jabłka 2 mld złotych. Na koniec przypominam geniuszom arcyboleśnie prosty fakt ekonomiczny, a mianowicie że eksport się w całości dodaje do PKB, a jego utrata się w całości od PKB odejmuje. WNIOSEK: rosyjskie embargo zdejmie z naszego PKB kwotę około 2 mld euro, czyli nawet 0.5% i żadne krzyki i płacze nas nie przekonają, że jest inaczej, bowiem z samej definicji eksportu: to czego nie sprzedamy za granicę, a zeżremy w kraju, nie wejdzie do PKB, bowiem więcej jabłek i innych nadwyżek żywności niż możemy, nie zjemy, bo się nie zmieści. Innymi słowy: utracony eksport odejmie się z PKB niemal w całości. Jest to stwierdzenie ekonomicznego faktu trywialnego, na podobnym poziomie jak stwierdzenie, że reklama jabłek za dwa miliardy nie ma żadnego sensu. Sawicki zachowuje się jak idiota i uważa swoją publiczność za idiotów, dlatego ten spektakl z jedzeniem jabłek i inne fikołki są tak irytujące, bowiem chodzi o bardzo poważny stan wojny handlowej, grożący całkowitą dewastacją budżetu i klimatu gospodarczego w następstwie utraty 0.5% PKB! Marketingowe żarty niepełnosprawnych umysłowo urzędników z peezelu, sprowadzające całą sprawę do jakiejś burleski budzi już nie odruch śmiechu, ale wręcz wymiotny. Wspaniała reklama za dwa miliardy! Beeeeeee.. |