Co tam panie na Majdanie #85: walimy z rakiet balistycznych

-
Trzeba będzie zmienić tytuł serii, bo gubernator Kijowa Witalij Kłyczko - zgodnie z zapowiedzią genproka - rozgonił ten cały majdan, osobiście usuwając manifestantów, namioty i opony, tym razem skutecznie ugaszone, używając największego argumentu swego ugrupowania Udar [uderzenie] i swojego osobiście - siły pięści. Pokojowi manifestanci, potrzebni do zrobienia za parawan zamachu stanu już są niepotrzebni, więc zostali bezceremonialnie pożegnani kopniakiem w tyłek, którego osobiście udzielił im "przywódca" niedawnych pokojowych manifestantów, a obecnie warchołów, chuliganów i sił reakcji, który tymczasem stał się gubernatorem, czyli władzą.

Naiwni frajerzy, użyci jako parkan i mięso armatnie z tej zamiany ról wcale nie są zadowoleni, które to rozczarowanie łatwo zrozumieć. Tymczasem dzieją się rzeczy ważniejsze od psychicznych urazów pokojowych demonstrantów, czyli politycznych durniów do wystrychnięcia, bowiem wojna domowa trwa w najlepsze. Aktywni jej uczestnicy w postaci niedofinansowanych i źle wyposażonych "bojowników" Prawego Sektora, którzy sformowali za pieniądze ukraińskiego nababa Igora Kołomojskiego, prywatnie szefa żydowskiej sekty Chabad Lubawicz, o potężnych koneksjach politycznych na szczytach władzy [m.in. naczelny rabin Rosji i osobisty przyjaciel Putina jest z tej sekty], karne kompanie, pacyfikujące zbuntowane wschodnie regiony, całkiem otwarcie zaczynają się buntować. Są nie tylko niezadowoleni z niedostatecznego wyposażenia, ale też z braku postępów źle pomyślanej i otwarcie zbrodniczej kampanii w wojnie domowej, która zamiast złamać opór powstańców, tylko go potęguje. Doszło wręcz do tego, że marginalizowany i znajdujący się już w jawnym konflikcie z Kołomojskim przywódca Prawego Sektora Dymitr Jarosz, neofaszysta pierwszej wody, zapowiedział marsz na Kijów, jeśli postulaty bojowników nie zostaną spełnione. Być może rozpędzony majdan znowu się zapełni, tym razem neofaszystami i neobanderowcami. Ci potulnie się rozgonić bandziorkom Kłyczki nie tylko się nie dadzą, ale wręcz wydają się na takie spotkanie z ochotą zacierać swe ubrane w nabijane ćwiekami rękawiczki pięści. Nie dziwi zatem ostrzeliwanie osiedli mieszkalnych Ługańska, o czym parokrotnie donosiłem, ciężką bronią rakietową, w tym taktycznymi rakietami balistycznymi. Tu widzimy resztki rakiety Toczka U, o maks. zasięgu 120 km i potężnej sile rażenia. Jest to rakieta sterowana, co umożliwia precyzję strzału maks. 50 m, a używa się ją do niszczenia opancerzonych i umocnionych centrów dowodzenia. dane techniczne rakiety: >KLIK< Propaganda ministerstwa prawdy z Kijowa w swojej bezczelności posunęła się do tego, że kilkukrotnie już informowała, że podobnej - absolutnie zbrodniczej broni masowego rażenia - używają sami separatyści i ostrzeliwują z niej swoje domy, w których mieszkają wraz z żonami i dziećmi - dla wzmocnienia efektu psychologicznego. Bardzo jest to prawdopodobne, zważywszy, że o wiele prościej dokonać samobójstwa, a nawet masowego morderstwa całkiem zwyczajnie, a mianowicie strzelając sobie, sąsiadom i rodzinie w głowę z kałacha, bez uciekania się do kosztownych wycieczek na odległość 100 km, aby wycelować w siebie rakiety, wymagające w dodatku wykwalifikowanej i biegłej obsługi, bo to są rakiety sterowane, czyli kieruje się nimi w locie i nie wystarczy tego dobrze wycelować i odpalić, zatem istnieje poważne ryzyko, że samobójca nie trafi, albo nie upilnuje rozłażącego się towarzystwa samobójców w jednym punkcie - przecież trza toto odpalić dla teatralnego efektu z odległości 100 km, a łączność nie działa! Co do jednego nie ma wątpliwości, po przestudiowaniu parametrów użytej na separatystach broni: następna wedle siły rażenia jest już tylko taktyczna broń nuklearna. Warto zauważyć, że mobilne wyrzutnie rakiet Toczka U mają taką amunicję w standartowym wydaniu - obok burzącej, kasetowej, chemicznej, biologicznej i zapalającej. Nie podejmuję się zgadywać, czy Kijów ich użyje. Sądząc z dotychczasowych działań jest to niewykluczone.