Co tam panie na Majdanie #92: przebudzenie dziennikurestwa

-
Postępuje w ostatnich dniach galopujące przebudzenie tzw. "głównego nurtu", czy - jak ja je nazywam - głównianego nurtu.

Geniusze, mając "własnego korespondenta" na miejscu, właśnie się dowiedzieli, że kijowianie dostają pod Iłowajskiem śmiertelne manto, o czym ja - nie będąc na miejscu - informowałem tu dwa tygodnie temu! Tyle że wówczas główniany nurt śpiewał pieśń pochwalną na cześć niezwyciężonej, bratniej armii ukraińskiej, pod wodzą nieustraszonego, wielkiego demokraty z czekolady, przyjaciela Stepana Bandery, Patroszenki. Główniany nurt właśnie z oburzeniem [odurzeniem?] dowiaduje się [?] że z Ługańska i Doniecka uciekło pod groźbą śmierci 500-700 tysięcy ludzi, co samo w sobie jest objawem i dowodem katastrofy humanitarnej, o czym ja piszę tu od kwartału! Gratuluję pracownikom [wyrobnikom?] głównianego nurtu aktualności źródeł inspiracji oraz samopoczucia. W galopującym tempie zaczynają się one zbliżać do horrendalnej rzeczywistości. Co ten objaw nagłego galopu ku prawdzie oznacza? Ano oznacza - drogi watsonie - że dokładnie tak, jak prognozowałem tu przed tygodniem, kampania wschodnia niepokonanej ukraińskiej armii poszła w spodnie, a teraz trzeba z tym faktem jak najszybciej jakoś pogodzić nadwiślańskich indian, bo już dłużej się cuchnących tego wyników nie da ukryć. Oto piękna lekcja ze współczesnej propagandy z zegarkiem w ręku. Po prostu sprawdź, kto co mówił. I kiedy, bo to kluczowe. A tu lekcja prawdy z ostatniej chwili. Oto lud ukraiński pozdrawia nieustraszonego dowódcę niezwyciężonej armii, pragnąc tłumnie odwiedzić go osobiście w Ministerstwie Obrony. Patriotyczny lud Kijowa domaga się - co widać na transparentach - PRAWDY o masakrze pod Iłowajskiem. Jakie piękne zwycięstwo, gratulujemy panu czekoladowemu prezydentowi i jego sojusznikom, rozsianym po świecie, ze szczególnym uwzględnieniem nadwiślańskich oficerów ministerstwa prawdy. Lud stolicy pozdrawia!