Agenda ONZ ds. wyżywienia FAO ogłosiła wyniki swego badania zeszłorocznego wzrostu cen żywności. Z raportu wynika, że za gwałtownymi zmianami cen surowców, głównie ropy i żywności, stoją globalni spekulanci, operujący na rynkach towarowych. W obliczu pękającej bani na nieruchomościach i akcjach, ogromny kapitał ruszył w drugiej połowie 2007 r. na polowanie w surowcach. To zresztą żadne novum, tylko kolejny przykład cyklu, który za każdym razem staje się głębszy i poważniejszy.
ONZ podkreśla, że ma podstawie zgromadzonych danych (przez Bank of International Settlements BIS) nie można ani jednoznacznie wskazać winnych, ani nawet udowodnić manipulacji. Rynek derywatów surowcowych, podobnie jak rynki derywatów akcyjnych są całkowicie nieprzejrzyste. O ile można w dowolnej chwili stwierdzić, co i za ile się handluje (króluje elektronika), o tyle strony transakcji są anonimowe, bowiem nie rejestruje się ich. W ten sposób za naciśnięciem guzika miliardy w przyszłych dostawach lądują na drugim krańcu Ziemi, by po kolejnym kliknięciu trafić na antypody.
ONZ zwraca się na podstawie swych badań z apelem o rychłe zmiany w strukturze międzynarodowego handlu, a właściwie spekulacji żywnością, bowiem co dla jednych jest świetną okazją do zarobku, dla innych, np. głodujących i niedożywionych w Afryce, staje się wyrokiem śmierci. Handel jest handlem, ale w sytuacji, kiedy obrót kontraktami na przyszłe dostawy jest dwudziestokrotnie większy od obrotu fizycznego właściwie mowy o handlu, przynajmniej w klasycznym sensie, praktycznie nie ma, jest mowa o kasynie, gdzie gra się w rosyjską ruletkę. Każdy wagon zboża, który nie zostanie wysypany przez Andrzeja Leppera na bocznicy na warszawskim Żeraniu, przeciętnie przechodzi z rąk do rąk (przenośnie) dwadzieścia razy! To jest aberracja. Wolny handel ma z tym tyle wspólnego, co wolne słowo z wolnym myśleniem.
Apel oczywiście odbije się głuchym echem, bowiem dopóki nie będzie woli politycznej do zmian, żadnych zmian nie będzie. Warto tymczasem zastanowić się, jak to działa i dlaczego. Choć na pozór jest to dżungla nie do przejścia, zezowaty postara się - w odcinkach i w miarę możności przekazać swój ogląd sytuacji.
Opcje i ich złowroga kariera
Pisałem tu o derywatach, które można spotkać we wszystkich zakamarkach i we wszystkich ostatnich legalnych grandach (nowy termin - legrand). Jakoś tak się składa, że pochodne były zarówno w centrum skandalu z dojeniem opcyjnym (opcje masowego dojenia), jak np. manipulacji kursami i wrogim przejęciem VW przez Porsche (które okazało się ostatnio rzeczywiście połykaniem słonia przez muchę i zostanie prawdopodobnie przeprowadzona operacja odwrotna), cudofiksingami oraz opcjami na WIG. Co ciekawe, okazuje się że Warszawa jest całkiem światową metropolią. Otóż w ostatnim tygodniu wyszło na jaw, że ok. 60% otwartych kontraktów na indeks NYSE ma jeden podmiot, (zgadnij który).
W samym centrum obecnego kryzysu finansowego są instrumenty pochodne zwane CDS (credit default swap), które nie tylko pogrążyły wiele firm, ale wręcz zagroziły zniszczeniem systemu finansowego świata. Na szczęście przytomna administracja amerykańska powstrzymała go, pompując do upadającego AIG astronomiczną kwotę blisko dwustu miliardów dolarów, które natychmiast się rozeszły wśród kilkunastu największych banków. Patrząc od tej strony CDS stał się cudownym instrumentem transferu miliardów, bez podatku, bez ryzyka, bez kłopotu, od upadanych do upadających.
Czy instrumenty pochodne są takie niegroźne, na jakie wyglądają? Potoczna wiedza jest taka, że instrument pochodny nie tylko ma sumę zerową (aby transakcja doszła do skutku, muszą byc dwie strony, zatem co jeden straci, drugi zyska), ale jest także obojętny dla rynku, bowiem nie może mieć wpływu na bieżące notowania. Okazuje się, że obydwa, głęboko tkwiące w głowach uczestników rynku przekonania, są po prostu i zwyczajnie hochsztaplerką. Błędne przekonanie o obojętności CDS już w innym felietonie rozwiałem, ale powtórzę jeszcze raz: CDS nie jest pochodną o sumie zerowej. Co więcej - jak łatwo można zobaczyć na wielomiliardowych przykładach - nie jest także obojętny dla rynku finansowego. Po pierwsze stanowi wehikuł transferu bogactwa (ktoś zyskuje), po drugie tak dalece może zachwiać rynkiem, że grozi wręcz jego stabilności, i to w wymiarze globalnym. Czy takiego rodzaju dzikie zwierzę ma prawo spacerować i paść się do woli wśród nieświadomych owieczek? Tak, ale z licznymi ograniczeniami. Na razie wystarczy, że - sądząc po owocach - CDS nadaje się do gruntownej naprawy.