Na wieść, że Chiny gromadziły w ciągu ostatnich miesięcy złoto, o czym pogłoski krążyły od jakiegoś czasu, złoto poszybowało w czwartek o godz.16, razem ze srebrem, przy drastycznie spadającej miedzi i ropie. To znak byczego odbicia kruszcu, zagrożonego deflacyjnym duszeniem, wynikającym z wykresu falowego.
Prezes banku centralnego Chin przyznał, że Chiny dywersyfikują swe rezerwy, a systematyczne zakupy złota w Państwie Środka nie są jakimś specjalnym wymysłem, ale dopasowaniem do struktury rezerw państw zachodnich. Stwierdził ponadto, iż w sytuacji dolara zagrożonego utratą swego statusu waluty rezerwowej, państwa dysponujące poważnymi rezerwami złota mają oczywistą przewagę negocjacyjną (w przetargu o nową walutę handlu międzynarodowego).
Zezowaty widzi w oświadczeniu Chin kolejny krok w długiej rozmowie na temat nowej waluty rezerwowej, którą Chińczycy prawdopodobnie upatrują w SDR. Zasiedli już do stołu rozmów przy okazji niedawnego szczytu G-20 i teraz spokojnie recytują swoje stanowisko. Nie będą kupować dalszych obligacji US, nie będą w stanie finansować deficytów USA, proponują odejście od dolara w cywilizowany sposób. W tym samym czasie zawierają ogromne - rzędu setek miliardów - umowy swapowe z krajami BRIC i Azją, z którą kooperują produkcyjnie oraz zapewniają sobie dostawy surowców z płatnościami określonymi w barterze. Przygotowują się w ten sposób na oba warianty załamania dolara: kontrolowany i turbulentny.
Oświadczenie prezesa banku centralnego, że Chiny osiągnęły poziom rezerw 1000 ton (z poprzednich 200), należy widzieć z perspektywy rozmowy z USA raczej, niż spekulacji kruszcami. Oczywiście Chiny są świadome efektów swych wypowiedzi i - choć prezes zapewnia, że będzie dalej rozbudowywał chińską rezerwę - można być pewnym, że awaryjne napełnianie skarbca właśnie dobiegło końca. Teraz złoto zacznie swój - przewidziany - marsz w górę, do 1600-2500, zniechęcając do dalszej budowy rezerw.
Oświadczenie chińskiego banku centralnego jest klarownym sygnałem, że Chiny czują się przygotowane do kryzysowego upadku dolara, który od pewnego czasu już wieszczą. Jeśli Stany nie poprą szybko planu nowej waluty światowej, np. w proponowanej formie SDR, Chiny nie będą przeciwdziałać upadkowi dolara, w czym dotychczasowi ministrowie skarbu, łącznie z Geithnerem, pokładali swe nadzieje. W języku wojny oznacza to, że jeśli Stany nie użyją swych wpływów w MFW (mają tam decydujące słowo) dla forsowania SDR, dolar zawali się prędzej niż później. Spokojne, ale pewne siebie stanowisko Chin, stanowiące kolejne w całym cyklu, w języku konfrontacji oznacza jesteśmy przygotowani na wszystko. Oczywiście można spekulować, że to odpowiedzialne i wyważone stanowisko jest gwarancją dalszych odpowiedzialnych i spolegliwych działań chińskiej administracji. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że powtarzają cały czas, że zrobią wszystko dla obrony swoich interesów. To oznacza, że być może pożegnają się ze swoim bilionem dolarów w obligacjach, skoro i tak mają być bezwartościowe. Są gotowi na wszystko i... nie dopowiadają dalej. Czas na pozytywne działania Obamy. Jeśli nic nie zrobi, być może Chiny coś zrobią, są w każdym razie gotowi.
Wykres (kliknij) wziąłem od Misza. Jasno widać na nim, jak aurum wybiło się ze spadającego klina, który eliotowcy widzieli prowadzący złoto do poziomu 680. Kilka razy zaznaczałem swą niechęć do tego pomysłu, opierając się na analizach geopolitycznych - jak wyżej. Ostatnio napomykałem o niechęci zdecydowanego nurkowania poniżej 900, choć wszystkie przesłanki techniczne i rynkowe do tego by skłaniały. Utwierdziło mnie to w przekonaniu, że technicy się mylą, bowiem poprzednie ataki - na poziom 900 oraz 1000 - przewidziałem patrząc na działania polityczne właśnie. To utwierdziło mnie, iż ostatnie przewidywanie ponownego sforsowania 900, a następnie 1000, bazowało na uchwyceniu istotnych mechanizmów pod ostatnimi ruchami złota.
Czwartkowe wybicie jest silnym sygnałem technicznym na poparcie moich prognoz, zatem należy je brać już poważnie. Widzę mianowicie dynamiczne pokonanie progu 900 i w bardzo krótkim czasie - rzędu dni i tygodni, a nie miesięcy - udany ponowny atak na 1000. Moim zdaniem złoto nie powróci poniżej 1000 w dającej się prognozować przyszłości, podobnie jak indeks INDU bezpowrotnie przełamał barierę 10000, czemu poświęciłem wpis na jednym z blogów.
To moment historyczny, tak to widzę. Pewność tej prognozy wynika nie z czynników technicznych, ale fundamentalnych i tektonicznych. Przesuwają się masy rynków i ich struktura, tworzy się nowy porządek. Nie ma w nim miejsca na drogie amerykańskie akcje i tanie złoto, niezależnie od chwilowej koniunktury. Stąd mocne przekonanie piszącego, bo to coś mocniejszego, od analizy fali trendu.