Coś się w Berlinie wydarzyło ważnego w ten week-end. Angela Merkel całowała się z Brownem? Polska dopięła harmonogram euro? Tak. Ale nie tylko.
To, że rząd i prezydent mówią dwoma głosami na najważniejszy temat, bijący po (kieszeniach) wszystkich Polaków: od pieluch do ławeczki w parku, a mianowicie o terminie i sposobie przyjęcia nowej waluty, w samym środku kryzysu, Mrożka i trzeźwych obserwatorów właściwie nie zaskakuje. Każdy europejczyk wie, że tam gdzie jest dwóch Polaków, są co najmniej trzy opinie, a także zalążki komitetu protestacyjnego. Nie każdy jednak wie, że te opinie zmieniają się z dnia na dzień.
Przedwczoraj euro było niepewne, wątpliwe. Dziś już wiemy: euro będzie "na szybko" i najprawdopodobniej od maja znajdziemy się w wężu walutowym ERM, czyli w poczekalni, w której nadobną pannicę złotówkę będą łoić cwaniacy, a ona nie będzie się mogła ruszać. Dokładnie tak, jak Zorro przewidywał swym zezowatym okiem: w najgorszym z możliwych momentów. Rad bym dowiedzieć się, co uradzono przy okazji Berlina. Jakie gwarancje stabilnosci finansowej Polska wytargowała za szybkie wejście do euro? Jasne, że wspólna waluta daje stabilność. Kłopot w tym, że w poczekalni ogolą nas z rezerw do zera. Gwarantowane.
Drugą sprawę, którą załatwili przywódcy europejskiej ósemki (tak przynajmniej się wydaje) jest rozkład finansowego ciężaru pakietu ratunkowego europejskiej gospodarki. Między bajki można włożyć opowieści o zwiększeniu regulacji rynków globalnych - w tym instrumentów pochodnych, powołania nowych supernadzorców rynków finansowych, drastycznego powiększenia rezerw MFW, do poziomu 500 mld (chyba dziesięciokrotne) oraz skoordynowania walka z nadużyciami podatkowymi i praniem brudnych pieniędzy. Żadne z wymienionych po pierwsze nie powstrzymają negatywnej spirali tzw. delewarowania aktywów bankowych, gdzie kolejne banki oraz państwa zdają się wciągać swych partnerów niejako do czarnej finansowej dziury na zasadzie domina.
Po wtóre zainicjowana właśnie wojenka IRS (amerykańska skarbówka) z bankiem UBS ze Szwajcarii, której pierwsza odsłona zakończyła się przekazaniem listy z danymi kont około trzystu obywateli amerykańskich, podejrzewanych o unikanie podatków, owszem stanowi bolesny precedens dla Szwajcarii, której bank nr.1 został zmuszony zrezygnować ze swej największej świętości - tajemnicy bankowej - dla doraźnego celu, jakim jest chwilowy spokój w Stanach. Ale pamiętajmy, że UBS jest poważnie zangażowany w USA i od dobrej woli sekretarza Geithnera zależy los amerykańskich operacji tego banku. Jedna bitwa nie czyni wojny, a jaskółka wiosny.
Berlińskie gromkie głosy oburzenia ze strony Browna i buńczuczne zapowiedzi szybkiego zdelegalizowania tajemnicy bankowej w Szwajcarii i Liechtensteinie pewnie skończą się opublikowaniem kolejnej listy rajów podatkowych (teraz będą się nazywać jednostkami niekooperatywnymi), skutkując dyskryminacją podatkową. Pięknie, tylko jeśliby nawet szwajcarscy bankierzy do reszty ogłupieli i oddali komisarzom z Brukseli wszystkie sekrety, ci co najwyżej w skali globu zaoszczędzą maksimum 200 mld dol. utraconych wpływów podatkowych. Dziury w bilansach idą natomiast w biliony. Czym je zatkamy? Same straty HRE (największy bank hipoteczny w Niemczech) szacowane są na 500 (pięćset!) mld euro.
Co zatem wydarzyło się naprawdę, co ustabilizowało w Europie - przynajmniej na chwilę - sunące prosto w przepaść banki? Otóż - jak trafnie zauważył Ambroży Evans-Pritchard z Telegraph, w Berlinie miał miejsce podwójny cud. Po pierwsze Angela Merkel zmieniła swój ton w sprawie pakietu ratunkowego, uznając że Europa nie da rady bez pomocy swej największej gospodarki. Wbrew swym najgłębszym protestanckim przekonaniom pani Merkel po raz pierwszy uznała, że plan pomocy finansowej będzie wspierany przez Niemcy, czyli będą musiały one zapłacić za ekscesy swych południowych sąsiadów. Retoryka sprawiedliwości rozsądnej i romantycznej we współczesnej ekonomii najwyraźniej nie działa.
Tu dochodzimy do drugiego cudu. Minister finansów Frank-Walter Steinmeier, który zasłynął powiedzonkiem, że dolar wkrótce przejdzie do historii, a ekipę Obamy skrytykował za "jaskrawy keynesizm", przyłączył się do szefowej, potwierdzając iż Niemcy zamierzają wesprzeć śmiałe europejskie plany anykryzysowe w każdym niezbędnym zakresie. Zezowatemu wzrok na chwilę się wyprostował, a rozum stanął. Wydarzyło się coś nie do pomyślenia.
Na język polski stanowisko kanclerz Merkel oznacza, że Niemcy zapłacą za stabilność systemu finansowego dokładnie tyle, ile będzie trzeba i nie będą się targować. To dobra wiadomość dla Europy jako całości. Wydawałoby się, że jutro słońce zaświeci pełnym blaskiem, złotówka odżyje, bezrobotni wstaną do pracy...
Dla sceptyków koncepcji cudu mam niestety prostsze wytłumaczenie berlińskiego nawrócenia. Potwierdzono właśnie dane, że niemiecka gospodarka, napędzana eksportem, w IVkw. 2008 praktycznie stanęła. Rok zamknął się rekordowym spadkiem PKB - 5%. Niemcy ze swoją zrównoważoną polityką fiskalną już płacą za ekscesy innych w unii walutowej, więc targowanie się o cenę wody, kiedy dom płonie, nie ma sensu. Jest do tego głębszy problem strukturalny, który oświecił ósemkę w Berlinie. Jeśli Niemcy nie wesprą ratowania euro i nie staną w jednym szeregu ze wszystkimi (czytaj nie uratują bankrutów w rodzaju Irlandii i Włoch), unia walutowa zawali się pod ciśnieniem naprężeń. Sytuacja jest bardzo poważna i podwójny cud można wytłumaczyć tylko taką gigantyczną awarią.
To, co zezowaty tu pisał późną jesienią potwierdza się. Ale cóż, nie popadajmy jednak w pesymizm, parę promieni słońca w środku zimy to też coś. Berlin to cud, więc cieszmy się z niego.
Po chwili zastanowienia zapytajmy się niemniej w duchu - nikt oficjalnie o tym się przecież nie zająknie - czy premier Tusk wie naprawdę co robi, wciągając nas do euro - któremu grozi zawalenie - w najgorszym momencie? Czy w Berlinie zagwarantowano nam, że oprócz Italii i Irlandii będą ratowane także państwa peryferyjne, wchodzące właśnie do euro, czy znowu podpiszemy pakt o wzajemnej pomocy, działający tylko w jedną stronę, jak w '39? Tak się zastanawiam, w końcu to wolny kraj...
wtorek, 24 marca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Możesz użyć tagów HTML: b, i, a (i pewnie innych)
działanie: pogrubienie kursywa anchor np. link
ostatnia uwaga: moderator może zmienić/usunąć treści które uzna za niestosowne, bo moderator ma rację ;)