Go To Project Gutenberg

wtorek, 24 marca 2009

Bratanki Gronickiego

Gronicki minister, radca Goldman SachsMirosław Gronicki, minister finansów w rządzie Belki, osoba o niepodważalnej kompetencji, obecnie "doradca" Goldman Sachs w Londynie, udzielił w kluczowym, ubiegłym tygodniu znamiennego wywiadu. Zbiegł się on w czasie z raportami Moody's i innych, powodujących gorączkowe rozmowy w ostatni weekend o nadciągającym nad Europę środkowo-wschodnią kryzysie walutowym. Nie powinno być zaskoczeniem, że od poniedziałku waluty i giełdy w tej części świata nurkowały synchronicznie.

Przyjrzyjmy się zatem wywiadowi i zestawmy go z tekstem sprzed czterech miesięcy. Po to jest internet.

Gronicki: Jesteśmy w gorszej sytuacji niż Węgrzy Rozmowa money.pl 2009-02-17 06:32:14
Czy słabe wyniki europejskich gospodarek grożą spadkiem PKB także w Polsce?

Spadek PKB jest całkiem prawdopodobny. Kilkunastoprocentowy spadek wartości dodanej w przemyśle, który jest bardzo prawdopodobny w tym kwartale, przełoży się na ujemną kontrybucję (przyp. red. udział) w PKB rzędu 3 procent.

Równocześnie jeżeli dodamy do tego skurczenie się rynku transportowego oraz usług świadczonych firmom, to wystąpią duże przesłanki, by w tym kwartale po raz pierwszy od początku transformacji zanotować spadek PKB rok do roku.

Co rząd może zrobić, aby zapobiec recesji, napływającej z zewnątrz?

Można jedynie spowalniać pewne procesy, nie posiadamy natomiast możliwości im przeciwdziałania. Na to potrzebowalibyśmy dostępu do finansowania zewnętrznego, którego nie mamy.

Z czego wynika jego brak?

Z jednej strony globalne rynki finansowe przeżywają ogromne problemy i na świecie jest trudno znaleźć finansowanie. Dodatkowo Polska przez ostatnie trzy lata, jako kraj - nie mówię o rządze - bardzo dużo pożyczyła. I to z tych środków był poniekąd finansowany boom ostatnich trzech lat. Ponieważ będą one teraz niedostępne, a co więcej będziemy musieli przeznaczać na obsługę długu spore pieniądze, jest więc wielce prawdopodobne, że negatywny efekt finansowy przełoży się na sferę realną.

W reakcji na bardzo słabe - aczkolwiek jednak oczekiwane - dane o produkcji przemysłowej na Węgrzech złoty stracił znacznie na wartości. Czy to efekt postrzegania przez inwestorów Polski jako rynku z tego samego regionu co Węgry, czy też może wynika to z tego, że inwestorzy coraz gorzej oceniają polską gospodarkę i niedługo będzie ona w takiej sytuacji jak węgierska?

To nie jest kwestia regionu, to kwestia finansowania. Bo czym my się różnimy od Węgier? Jeżeli chodzi o potrzeby finansowe jesteśmy w trochę gorszej sytuacji niż Węgrzy. Według szacunków instytucji finansowych oni potrzebują na obsługę i rolowanie zadłużenia, czy też na nowe potrzeby pożyczkowe 48 mld dolarów w tym roku, a my 114 mld dolarów.

Ponadto brak jest jednoznacznego i wiarygodnego przekazu ze strony ośrodków decyzyjnych w kraju odnośnie tego co chcą zrobić, jak chcą zrobić, ile to będzie kosztować, tak, żeby to było zrozumiałe dla rynków.

WNIOSKI:
Gronicki zgadza się ze mną, że w roku 2009 czekają nas turbulencje walutowe, budżetowe i w efekcie w drugiej połowie roku recesja, aczkolwiek łagodna. Nie używa terminu recesja, co mu się chwali. Poprawnie wskazuje na kardynalny błąd polskiej polityki fiskalnej i finansowej, a mianowicie nie nazywanie rzeczy po imieniu i - co najważniejsze - absolutny brak spójności, koordynacji i wynikający z tego brak wiarygodności. Jako główny motor finansowej mizerii wskazuje ogromne potrzeby pożyczkowe w tym roku - zarówno rządu, jak i przedsiębiorstw i osób indywidualnych. Co prawda pożyczamy na głowę mniej, ale - między wierszami - czeka nas kryzys węgierski, bo w istocie jesteśmy gorsi od Węgrów, musimy uplasować na rynkach dwa razy więcej obligacji, a (mamy głupszy rząd).

Pozostaje się zgodzić, skoro prawda bije w oczy. Z doradcą banku Goldman Sachs Gronickim Zorro się zgadza prawie w 100%. Jednocześnie zadaje sobie pytanie, czy pan Mirosław myślał podobnie w przeszłości i postanowił to zweryfikować. Odkrycie jest jaskrawe i pouczające. O ile mój pogląd zmienił się niewiele, o tyle - w kwestii węgierskiej przynajmniej - u Gronickiego zmienił się zasadniczo. Spójrzmy więc w detale.

Dlaczego Węgrzy bankrutują? Rozmowa "WSJ Polska" piątek 17 października 2008 05:09

Dariusz Styczek: Dlaczego Węgry jako pierwszy z krajów Europy Środkowo-Wschodniej dotknął kryzys finansowy? Czy były ku temu jakieś szczególne powody?

Mirosław Gronicki: Węgry są krajem najbardziej wrażliwym na wszelkie turbulencje na rynkach światowych. Po pierwsze dlatego, że ich zadłużenie zagraniczne sięga prawie 100 mld euro, czyli jest mniej więcej równe wielkości PKB tego kraju.

Czy z powodu jej braku kłopoty miał największy węgierski bank OTP?
Tak. Z powodu swojej wielkości i znaczenia jako pierwszy został dotknięty brakiem walut i zaczął tracić zaufanie inwestorów. Bankowi zaczęło brakować walut, a nie mógł ich pożyczyć ani z banków krajowych, ani z banków zagranicznych. Chodzi o zagraniczne banki matki. A jest to rzecz istotna, ponieważ aż 3/4 tamtejszego rynku bankowego należy do banków zachodnich.

Jakie są rokowania co do Polski? Nasz kraju też w dużym stopniu żyje z eksportu, też pożycza za granicą, ma wrażliwą na wahania walutę.
Polski nie dotknie kryzys, który teraz obserwujemy nad Dunajem, ale już widzimy, że jego odpryski wpłyną zarówno na nasz kraj, jak i na cały region. Te odpryski to osłabienie złotego i pewna utrata zaufania do warszawskiej giełdy. Ale na razie na tym się skończy. Poza tym polska ekonomia jest znacznie większa, bardziej zróżnicowana niż węgierska, więc jeśli dojdzie do nas kryzys, to będzie on widoczny w bardzo łagodnej postaci.

WNIOSKI:
Gronicki polemizował z narzucającą się analogią do Polski. Twierdził niedwuznacznie, że promieniowanie niepewności, które zaszczepiła konieczność ratowania forinta, będzie bardzo ograniczone, a kryzys walutowy i w ogóle gospodarczy Polsce nie zagrozi. Opinia ta - zauważmy dla jasności - jest zadziwiająco zbieżna ze stanowiskiem rządu w tym czasie, niemalże usypiająca.

Być może zacytowany wyżej starszy wywiad doradcy inwestycyjnego Goldmana podyktowany był patriotyczną dbałością o wizerunek Polski ;) Stoi jednakowoż w rażącej sprzeczności z obserwacją zjawisk w przyrodzie i z obecną jego niedwuznaczną opinią, iżby kryzys węgierski musiał być zaimportowany i powtórzony w Polsce. Albo zatem pan Gronicki jest kiepskim analitykiem i doradcą inwestycyjnym, skoro na przestrzeni kwartału musi witanych z otwartymi ramionami inwestorów wyganiać widłami, albo zmienia zdanie zależnie od osobistych preferencji i wytycznych. Nic się w otoczeniu Polski i Węgier w tym czasie nie zmieniło w stopniu uzasadniającym diametralną zmianę stanowiska. Jeśli ta zmiana dodatkowo zbiega się w czasie z innymi, podobnymi, dochodzimy do koniecznego wniosku, że doradcą inwestycyjnym pan Gronicki zapewne jest, chyba nawet dobrym, ale nie jest to doradca inwestycyjny Polski i Twój osobisty, czytelniku. Okoliczności czasowe wskazują nawet, że może być - świadomie, bądź nie - doradcą "stadnym" zwanym inaczej "naganiaczem". (Jeśli nieświadomie, to powinni mu obciąć premię)

Gorąco się robi wokół innego członka stajni Goldmana w Polsce, atrakcyjnego Kazimierza, który na dokładkę afery z młodą kochanką piekli się podobno z TV Puls o wywiad.
© zezorro'10 dodajdo.com

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Możesz użyć tagów HTML: b, i, a (i pewnie innych)
działanie: pogrubienie kursywa anchor np. link
ostatnia uwaga: moderator może zmienić/usunąć treści które uzna za niestosowne, bo moderator ma rację ;)

muut