Go To Project Gutenberg

poniedziałek, 30 marca 2009

Byłem na szczycie G20 czyli raport z bezpiecznej przystani

Właściwie tytuł był inny: bambuko w bezpiecznej przystani, ale jakoś musiał się szczyt i projekt raportu zmieścić, bo to akurat dziś sprawa kluczowa.

Aczkolwiek pozostajemy na stanowisku, że rosną siły podkopujące dolara w dłuższym terminie, jest jasne że dolar musi jeszcze w pełni wykorzystać swój status bezpiecznej przystani.
said Neil Mellor at Bank of New York Mellon.

Ton komentarzy wszędzie podobny. Giełdy azjatyckie i europejskie w dół, dolar w górę, ponieważ "inwestorzy uciekają do bezpiecznej przystani". Co za bełkot.
Zezowaty tłumaczy tłumokom: nie ma żadnej ucieczki, nikt tu nikogo z widłami nie gania. Jest podobno wolny rynek, a nie jakiś pożar buszu. Skoro euro się osłabia, to znaczy, że sprzedający akceptują spadającą cenę a kupujący są silniejszą stroną negocjacji (chwilowo).

Co powiedział naprawdę miły pan z banku Mellon, który nota bene jest członkiem FED? Powiedział, że dolar jeszcze nie wykorzystał do końca swojego potencjału wzrostu. On to nazywa w swojej pożarniczo-katastroficznej poetyce "bezpieczną przystanią", a zezowaty - w imię idei wolnego rynku, gdzie nie ma chwilowo żadnej wojny, ani wielkiego kataklizmu, tylko handel jak co dzień - tłumaczy, że w najbliższym czasie popyt na dolara będzie większy od podaży i w tym cała zagadka "bezpiecznej przystani".

Swoją drogą jakim trzeba być imbecylem, żeby w Financial Times pisać takie brednie do kolportowania na całym świecie, cytowane później z namaszczeniem przez "ekonomistów". Ucieczka do bezpiecznej przystani oznacza paniczne delewarowanie, czyli wyprzedaż aktywów za bezcen, aby spłacić żądania kredytodawców. Pan z Mellona woli to widzieć jako dobrowolną ucieczkę inwestorów do Stanów, gdzie podobno są bezpieczni przed paniką strachu w Europie i Azji. No tak, tylko czemu NYSE dziś będzie na rubinowo? Z powodu ucieczki w dolara zapewne. Przestraszeni emeryci wyprzedają fundusze, żeby się zapakować w obligacje :)) Ze śmiechu się posikam.

Dlaczego nowa tura ssania dolara? Podziękujcie Gordonowi, któremu wyciekł projekt raportu podsumowującego szczyt G20 w Londynie mający się odbyć w tym tygodniu. Zezowaty sobie przeczytał i niespecjalnie jest zachwycony, żebym już ostatecznie dostał nieuleczalnych zajadów popychadła Gordona tłumaczą, że tekst nie jest jednolity, bo jest dopiero konsultowany.

Nic, absolutnie nic w tym dziwnego, że w projekcie nie ma słowa o skoordynowanej akcji fiskalnej (czytaj pompowania deficytów celem ożywienia koniunktury), bo skoro impotent Brown nie jest w stanie utrzymać w tajemnicy nawet projektu rezolucji takiej pajacowej konferencji, to jakże mógłby przekonać kogokolwiek do skoordynowanej akcji i to jeszcze wymagającej mózgu i pieniędzy? Ten człowiek nie jest w stanie dobrze zacząć, skończyć ani nawet pomieszać herbaty, a najmłodszy i pyskaty członek parlamentu nazwał go na ostatniej sesji celnie "zdewaluowanym premierem zdewaluowanego rządu".

Jednym słowem w obliczu porażającej kompetencji Europy pieniądze wiedzą już z absolutną pewnością, że w Europie dalszego stimulusu nie będzie, czyli heroiczna akcja pompierska Obamy na tym etapie sflaczeje. Zezowaty tłumaczy: reakcja rynku świadczy o braku wiary w powodzenie pobudzenia popytu światowego z powodu ociągania Europy. Oczekujemy kilkuletniej depresji. Do czasu zakończenia delewarowania dolar będzie zasysany według słów Mallona do "bezpiecznej przystani".

W Stanach Obama jednak okazał się obojętny dla GM (święte krowy są tylko na Wall Street) i może on wraz z Chryslerem upaść. Jeśli nie przedstawią konkretnego planu wyjścia na prostą (a nie przedstawią) zero dodatkowych pieniędzy. Banki muszą przetrwać, fabryki nie muszą. Co to oznacza dla ulicy? Teraz dodatkowe ratunki dla banków w zasadzie są już przesądzone, ponieważ gniew ludzki przelał czarę goryczy. Ta droga jest dla Kongresu zamknięta. Co gorsza, w miarę postępowania masowych zwolnień - fala bezrobocia dopiero się rozpędza - jakakolwiek pomoc dla świata finansów będzie coraz bardziej ryzykowna politycznie. Upadek GM, a na to się nieuchronnie zanosi, wywoła regularną depresję w Stanach, a dziś wydaje się że Obama nie ma siły temu zapobiec.

Popatrzmy co dzieje się w walutach. Dolar skoczył boleśnie do złotówki o ponad 3,50%. Boli.

Na wykresie usd pln wygląda na start na nowe szczyty.



Wykres długoterminowy potwierdza tę możliwość, bo nie jest to z całą pewnością odwrócenie trendu aprecjacji dolara.

usd pln




Podobnie sytuacja wygląda wobec euro.

eur usd



W horyzoncie roku widać pięknie, jak spirala zaczęła się rozkręcać, prawie dokładnie 1 sierpnia 2008. Nie 15 września, z upadkiem Lehmana, który notabene był skutkiem, wypadkiem przy pracy w tym procesie. Moim zezowatym zdaniem został on zapoczątkowany w Fannie Mae oraz Freddy Mac - opisane w poprzednim wpisie operacje rosyjskich i chińskich funduszy SWF.

eur usdPierwsza fala delewarowania trwała do listopada, gdzie osiągnięty został pułap 0,80 usd/eur. W grudniu nastąpiła chwila oddechu, kiedy fala umorzeń jednostek w hedge-fundach została przerwana. Świąteczny spokój został przerwany z końcem roku, kiedy maszyna likwidująca dolarowe pozycje z nieubłaganą logiką odkurzacza podjęła swą pracę znowu. Praca została przerwana - czy to nie układa się logicznie? - z końcem lutego i cały marzec w akcjach świeciło słońce. Dolar spokojnie opadał pod swoim ciężarem z potwierdzonego szczytu 0,80.



Czy kogokolwiek dziwi zatem, że z końcem marca odkurzacz zasysa ponownie? Przez co najmniej dwa miesiące dolar będzie się umacniał, przynajmniej do 0,80. Dlaczego przynajmniej? Wszystko zależy od Tricheta, jeśli rzeczywiście rozpęta prawdziwe QE w strefie euro, a wszystko na to wskazuje, to krótkoterminowo euro jest słabsze od dolara i możemy nawet zobaczyć przez chwilę 1,00. Tak! dolar równy euro po 5,00 zeta.

Krótkoterminowo nie znaczy, że ma to szansę się utrzymać dłużej. Nie ma najmniejszej szansy, zwłaszcza że dolar to - jak zezowaty konsekwentnie podkreśla - fundamentalnie śmieć, ale cieszący się przejściowo wielkim popytem przed pogrzebem. Spójrzmy na dłuższy wykres.

eur usdDługoterminowy trend spadania dolara, rozpoczęty 1 stycznia 2006 (znowu równy początek, to nie przypadek), został gwałtownie przerwany w sierpniu ub. r. Do tego czasu dolar zszedł do poziomu ok. 0,60 do euro i zawrócił, aby dwukrotnie się odbić od granicy 0,65. To potwierdziło długoterminowy kanał wahań 0,60-0,65 do euro. Wszystko by tak pozostało, gdyby nie Lehman...



To, że nie mamy do czynienia z żadnym odwróceniem trendu na dolarze i tp. bajki, dla kogokolwiek znającego rynek jest oczywiste. Awaryjna aprecjacja dolara w ostatnim czasie najzwyczajniej nie ma precedensu, jest tak stroma. Nigdy nie było jeszcze takich tektonicznych ruchów walutowych. Wynikają one nie z panicznych skoków na giełdach, ale z panicznego obrotu dolarowymi aktywami. W przeciągu pół roku Stany zassały kilka bilionów dolarów! Oto prawdziwa przyczyna. Niemniej dolar jest bardzo słaby (pachnie sprzecznością?), bo nie zdołał przebić bariery 0,80, tworząc piękny podwójny szczyt. Tu akurat zezowaty by się nie upierał, podwójna barierka pod urokiem Gordona Browna może puścić...
© zezorro'10 dodajdo.com

2 komentarze:

  1. "Tak! dolar równy euro po 5,00 zeta."
    Dobrze ze nie mam zeta! Ufffffff!
    pzdr
    Joker

    OdpowiedzUsuń
  2. Skoro padnie trójka z Detroit, to ktoś okaże się posiadać liczone w biliony $ CDSy. No może być ciekawie, bo trzeba będzie pompować banki na nowo, a amerykańskiej ulicy to się nie spodoba. Eksplozja gniewu może rozsadzić ten kraj od środka

    OdpowiedzUsuń

Możesz użyć tagów HTML: b, i, a (i pewnie innych)
działanie: pogrubienie kursywa anchor np. link
ostatnia uwaga: moderator może zmienić/usunąć treści które uzna za niestosowne, bo moderator ma rację ;)

muut