Go To Project Gutenberg

wtorek, 24 marca 2009

KNF kontra JPM: pierwsze starcie czyli Pawlak na białym koniu

na białym koniuKomisja nadzoru finansowego kilka dni przed wygasaniem grudniowej serii opcji na GPW (19.12) opublikowała ostrzeżenie, że jeden podmiot ma na tym rynku sumaryczną pozycję krótką objętości... 40% wszystkich kontraktów. Wiadomość potwierdziła plotki i moje osobiste domysły, że JP Morgan zajął na polskim rynku dominującą pozycję, de facto sterując nim. Nie przebrzmiała jeszcze afera z asymetrycznymi, egzotycznymi opcjami walutowymi, opisywanymi w innym wpisie, a których ofiarami padli polscy eksporterzy, na sumę - bagatela - 500 mln złotych.

Minister gospodarki, Waldemar Pawlak zapowiedział właśnie, że uruchomił pomoc prawną i finansową (nieznane są mi szczegóły) dla firm poszkodowanych przez egzotyczne opcje walutowe. Zapewne będą to jakieś tanie kredyty pomostowe, refinansujące utracone w wyniku ryzykownych zakładów z międzynarodową szulernią wpływy.

KNF zadziałał wyprzedzająco, zdejmując tajemnicę, czyli likwidując asymetrię informacyjną, która leży u podstaw konstrukcji nazwanej przeze mnie bronią masowego dojenia. Jak pokazałem przy okazji Porsche możliwość aktywnego ogrywania rynku i rywali jest prawie nieograniczona, a mierzy się zakresem posiadanej informacji*lewar.
Bezprecedensowe działanie KNF ma kilka wymiarów. Po pierwsze daje praktyczny dowód, że rząd Polski jest mimo wszystko narodowy, a nie ponadnarodowy.

Po wtóre precedens posłuży zapewne do konstrukcji pewnych zwyczajów i obowiązków informacyjnych, regulujących rynek opcji w przyszłości. Nie bez związku jest zaangażowanie (wrogiego) podmiotu na poziomie 39,95%, które prawdopodobnie odpowiada jakimś poziomom antymonopolowym (5% znaczący, 40% dominujący, 80% monopol). Idzie to także w parze z obowiązkami podatkowymi - patrz wykupy Fannie&Freddie na poziomie 79,95%. Widać tu mentalność rodem z supermarketu i jest to rys komiczny całej hecy.

Po trzecie akcja opcyjna jest ściśle związana z operacją asymetrycznych opcji walutowych, które miały po pierwsze wydoić eksporterów, a po drugie - ważniejsze - dać zarobić jeszcze na strategii giełdowej i to na całym rynku MEE, bo Warszawa jest tu największa. Opcje walutowe i WIG są częściami jednej operacji i widać to jak na dłoni.

Najważniejsze moim zdaniem wnioski z akcji KNF są natury politycznej.

1. Waldek Pawlak urósł o co najmniej 10cm w moich oczach, przeforsował u Tuska aktywne działania osłonowe dla eksporterów. Oczywiście większość z tego dla picu, ale najbardziej liczy się zdecydowany sygnał, że nie damy bezkarnie doić naszych na masową skalę. Naturalnie długi trzeba płacić, a umowy zobowiązują. Infolinia i pomoc prawna będzie polegała na pocieszaniu strapionych i udzielaniu tanich kredytów na pokrycie nagłych (i niespodziewanych) zobowiązań. Wszystko na koszt podatnika. Niemniej wart odnotowania jest fakt, że Waldek tym się zajmuje i nie patrzy ze szczytów swego olimpu bezczynnie, jak mu kroją firmy. Na czym polega zmiana? Patrzy dziś z rządem czynnie.

2. Min. Rostowski jest na szczęście świadomy dużej gry w Warszawie i reperkusji w świetle akcesji do euro, której obecne zabawy są przygrywką. W istocie jest to próba generalna do wydojenia Polski w poczekalni, kiedy rząd bedzie musiał za wszelką cenę bronić złotego. Dał teraz sygnał do rozbrojenia broni informacyjnej. Odetchnąłem w tej chwili z ulgą. Skutkiem ubocznym jest objęcie przez Waldemara Pawlaka chwilowej roli rycerza na białym koniu, czego nigdy w życiu bym się nie spodziewał. O tempora, o mores...

3. Niespodziewnay atak KNF oczywiście nie odda firmom straconych w wyniku hazardowych zakładów z szulerami pieniędzy. Nie powstrzyma też GPW przed huśtawką nastrojów i dalszymi, mniejszymi i większymi manipulacjami. Powstrzyma jednak - na to wygląda - zupełnie bezczelne hurtowe dojenie frajerów. Do tej pory rząd Polski dawał niezmiennie jeden sygnał: nie będzie żadnych intwerwencji, co w praktyce oznaczało hulaj dusza, piekła nie ma, albo jak kto woli wolna amerykanka czyli dziki wschód. Od tego tygodnia polscy finansiści dają sygnał: patrzymy, patrzymy i wreszcie będziemy musieli coś zrobić. I słusznie. Nie ma nic tak demoralizującego, jak przekonanie o bezkarności i tańszego środka prewencji od słowa. Mowa jest srebrem, a milczenie złotem?

Naszkicuję teraz jak w mojej optyce wyglądał scenariusz morganowski. Latem mieli doskonałą wiedzę o tym, że deflacja uderzy wkrótce w rynki emerging, zasysając dolara i wywołując jego nienormalną aprecjację. Wykorzystali absolutną bierność minfin w kwestii słabnącej złotówki i stworzyli asymetryczne opcje walutowe (zerokosztowe ha,ha), które miały zainkasować krociowe zyski w momencie silnego odbicia dolara (To się właśnie wydarzyło). O zaplanowanej akcji świadczy masowa i nachalna podaż egzotycznego produktu walutowego, stworzonego na potrzeby tego lata właśnie. Wciskali go każdemu, kto handlował w dolarze i to na chama. Dalej akcja miała podkopać zaufanie do sektora emerging, już i tak mocno nadszarpniętego, w efekcie poważną korektę na giełdach Europy śr.-wsch., w której aktywa - odwrotnie od oczekiwań - morganowcy teraz wchodzą (ale chcą to robić taniutko). Zdecydowana postawa Pawlaka pozwala sądzić, że druga odsłona, mianowicie powalenie Warszawy o jakieś 20-30% nie uda się, co nie znaczy, że nie będzie dalszych.

Na koniec chciałbym nieśmiało przypomnieć niektóre wypowiedzi o nieszkodliwości i wręcz braku wpływu opcji na rynek. Ten przykład powinien przekonać, że świat dziś jest wręcz sterowany opcjami.
© zezorro'10 dodajdo.com

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Możesz użyć tagów HTML: b, i, a (i pewnie innych)
działanie: pogrubienie kursywa anchor np. link
ostatnia uwaga: moderator może zmienić/usunąć treści które uzna za niestosowne, bo moderator ma rację ;)

muut