wtorek, 24 marca 2009
Pawlak: opcja zero czyli Pawlak pod Grunwaldem
Autor:
zezorro
o
19:59
Etykiety:
gospodarcza,
instrumenty pochodne,
opcje walutowe,
Pawlak,
walutowa,
wielki kryzys
albo tańczący z bankami.
Poprzednie odsłony:
Broń masowego dojenia
Pawlak na białym koniu
Czaruś pod choinkę
Złotówka leży w piwnicy, zwalona dziś ostateczną falą wyprzedaży. Przyczynami jej słabości obszerniej zajmę się innym razem, bo temat zasługuje na szersze omówienie. O ile kierunek, wyznaczony przez ryzyka, naszkicowane przeze mnie w listopadzie 2008, nie jest zaskoczeniem, o tyle jego siła i szybkość wpływają na moje samopoczucie negatywnie. Owszem, kilku ludzi uważało moje stanowisko za permabear, ale w obliczu zjazdu pod Grunwald bezszelestną windą Otis, wychodzę na optymistę. To mnie trochę wkurza, bo szczerze wolałbym być pozytywnie zaskoczony przez rozwój wypadków. Jedną z przyczyn upatruję w działalności chłopskiego klanu Pawlaków, traktujących Polskę jak swoje podwórko, po którym latają owce i krowy, jednym słowem - bydło - które ktoś musi wydoić i ostrzyc.
Rozpętana ostatnio nagonka na wystawców opcji nie ma nic wspólnego z odpowiedzialnym załatwieniem przez sterników gospodarki i finansów europejskiego kraju średniej wielkości, aspirującego właśnie do poczekalni strefy euro. Wykazałem się karalną naiwnością łudząc się, że jednoznaczne prokuratorskie naciski na szefa banku JPM Polska - poprzez niebagatelne postawienie mu kryminalnych zarzutów - są przygrywką do propaństwowej, przemyślanej strategii. Byłego szefa największego onegdaj banku, człowieka z bankowymi koneksjami na świecie, nie aresztuje się ot tak, codziennie. Jakim byłem idiotą!
Zamiast załatwić sprawę po cichu, tak jak się to robi na świecie, mamy po dwóch miesiącach - tyle potrzebuje chłopsko-liberalny rząd, żeby się w końcu dobrze dogadać o kolejność dziobania - istny polski cyrk. Wicepremier publicznie żąda ni mniej ni więcej tylko ustawy anulującej nieuczciwe, lichwiarskie, asymetryczne opcje walutowe, które zdążyły położyć kilku tuzów polskiego eksportu, m.in. największą hutę szkła użytkowego w Europie Krosno oraz jednego z największych producentów odlewów żeliwnych Odlewnie. Wszystko pięknie. Wieś tańczy i śpiewa, lud klaszcze, dobrze tak krwiopijcom.
Za naszą wschodnią granicą tymczasem produkcja przemysłowa w Rosji spadła o około 30%, czego czołowym przykładem jest Avto-vaz, który zatrzymał taśmy. Ceny ropy nie chcą podźwignąć się ponad 40$, a zatem Putinowi w oczy zagląda widmo kilkuletniej depresji gospodarczej. Na Ukrainie jest jeszcze gorzej. MFW zatrzymał drugą transzę ratunkowego kredytu, który miał zatkać dziurę w budżecie. Bez niego Ukraina jest niewypłacalna. Prezydent Juszczenko oskarża premier Tymoszenko o zdradę stanu za pośrednictwem zagranicznych gazet. W Moskwie grożą zamieszki na tle fali zwolnień, a w Kijowie zwyczajny zamach stanu. Czy w tej sytuacji dziwi, że waluty krajów wschodzących pikują? W żadnej mierze.
Publiczna wieśniacka kampania przeciwko bankom jest w tej sytuacji nie tylko idiotyzmem, jest kryminalnym działaniem przeciwko polskiej racji stanu i polskiej gospodarce. Dotyka szczególnie dotkliwie - o ironio - ofiary opcji masowego dojenia, bowiem im słabsza złotówka, tym więcej ich jest zapadalnych i tym większy dług, czyli coraz ciężej się nawet solidnym firmom wygrzebać. To oczywiście będzie miało swój wydźwięk w statystykach bezrobocia. Pogłębi stagnację, zamieniając ją w recesję szybciej niż ostatnio przewidywałem. Już latem tego roku Polska będzie w recesji, dzięki Modelowemu geniuszowi, wicepremierowi i ministrowi gospodarki Pawlakowej.
Na koniec skąd ten kategoryczny ton? Wynika po prostu z twardej wiedzy. Średnio rozgarnięty bankowiec wie, że opcji walutowych nie da się anulować. Nie znaczy to, że nie można uchwalić specustawy, podnoszącej włosy na głowie, które nie zostały z niej w rozpaczy wyrwane. Taką ustawę uchwalić oczywiście można i geniusz Modelowy to jest w stanie przeciągnąć przez Sejm. Tylko co to zmienia? Klaszczą firmy eksporterzy, uwolnieni od lichwiarskiego, szulerskiego brzemienia. Dajmy na to, że tak się stanie. Straty z rozliczonych przez wystawców opcji call, z tytułu różnic kursowych zainkasują w takiej sytuacji zwyczajnie banki. W przyrodzie nic nie ginie, a już na pewno nie pieniądze, te zmieniają właściciela. Czy są w stanie ponieść stratę rzędu 10-20 mld zł? Wątpię. Byłoby to bankructwo polskiego systemu bankowego. To właśnie oznacza paniczny spadek złotówki. Kijów w połączeniu z Pawlakiem może zabić najsilniejszą lokalnie walutę świata. Widzimy to właśnie na naszych ekranach.
Przyjrzyjmy się, jak zagraniczne opcje walutowe są rozliczane. Stronami umów currency fwd option są firmy-podmioty krajowe (pln) oraz banki zagraniczne (eur,usd), za pośrednictwem polskich bankówi dealerów. Bank-emitent w dowolnej chwili może wykonać call na usd (jeśli taki ma) według umowy i ściągnąć z środki z konta dealera, albo obciążyć go w inny sposób. Czy uważacie, że jakikolwiek bank na świecie podda się światłej jurysdykcji premiera Pawlaka oraz zauroczonych nim reprezentantów ludu na Wiejskiej (to nie ironia, to fakt)? Jeśli tak sądzicie czytajcie dalej. Strona bankowej umowy międzynarodowej zwyczajnie obciąża rachunek drugiej strony np. na swifcie i tyle. Oto całe rozliczenie. W ślad za nim idzie email z potwierdzeniem salda kontraktu i chapeau. Jeśli jakiś polski bank zablokuje/unieważni transakcję, to wierzyciel wystawia bankowy tytuł egzekucyjny i wpisuje się w książki w KRS. Jeśli mu odmówią, powołując się na “nieważność umowy” wybucha międzynarodowy skandal, wierzyciel przez arbitraż dostaje wyrok na właściciela polskiego banku, np. Unicredito w Rzymie i z niego ściąga należność na podstawie swojego oryginalnego tytułu.
Pacta sunt servanda, tak było i jest na świecie. Nie zmienił tego Hitler, Stalin, Pinochet, ani Chavez. W zestawieniu z nimi - z całym szacunkiem - premier wygląda na prowincjonalnego mądralę, którego jurysdykcja - na szczęście - kończy się na Odrze. Partnerem umowy dla zagranicznego wystawcy opcji jest polski bank-korespondent, a nie prezes Krosna. Pawlak może porozmawiać z polskimi klientami i bankami, z wierzycielami raczej nic nie wskóra. Technicznie strony umowy (zawierające deal) to wystawca opcji i polski eksporter. Prawnie (prawo handlowe i międzynarodowe) to dwie umowy: bank-bank i bank-eksporter. Wystawca ma umowę na dealerkę z polskim bankiem i wszystkie sprawy dotyczące rozliczeń załatwia tylko za jego pośrednictwem. Jeśli polski bank powie mu, że jego umowę z eksporterem rozwiązał Pawlak, to wystawca może to uznać, ale nie ma takiego zwyczaju w kosmosie, chyba że wskażemy Burkina Faso ( a i tam się to załatwia, wysyłając oddział SWAT). … zatem zimna, Pawlak straszy polskie banki, JPM się śmieje, a wszysto może skończyć się przyspieszoną konsolidacją sektora bankowego.
Dlaczego tak jest? Banki nie powstały wczoraj. Te instytucje istnieją dla wykreowania i obsługi międzynarodowego handlu od zarania dziejów pisanych. Problemy z zabezpieczeniem ryzyka jurysdykcji oraz niepewnych kontrahentów, stosujących suwerenne prawo, już dawno nie straszą bankierów. Otóż bank-korespondent wystawcy opcji zawiera (per procura) umowę z bankiem zagranicznym na swoje własne ryzyko, ale na rachunek zleceniodawcy. Za to bierze prowizję. Ponosi ryzyko za nie swoje umowy (analogicznie jak CDS). Podpisuje ze zleceniodawcą cesję praw do umowy na terenie kraju swej siedziby - rozliczenia, windykacja, spory prawne itd. Wystawcy problemy Pawlaka nie interesują, ma co prawda umowę z polskim eksporterem, ale wszystkie ew. kwestie sporne są pokryte przez generalną cesję - za to ryzyko bierze wynagrodzenie dealer. Podpisuje umowę w imieniu i na rachunek wystawcy, ale na swoje ryzyko. Jest na miejscu, ma najlepsze rozeznanie, najlepszy kontakt z finalnym nabywcą produktu finansowego (polskim eksporterem), prawidłowo potrafi wycenić koszty, sprawnie może się z nim rozliczyć w walucie krajowej... Same plusy. JPM jest czysty, a Pawlak nie może podejść nawet do rzecznika prasowego, bo nie ma o czym rozmawiać.
Zwróćcie uwagę, że polski bankowy agent kiedyś tam może nawet dostanie odszkodowanie od ministerstwa gospodarki, jeśli dowiedzie, że poniósł szkodę, ale wtedy będzie już na pewno martwy. Nie dziwcie się zatem, że banki mają trend koszący, zapowiedź takiego załatwienia sprawy to dla nich upadłość.
Widać zatem, po bliższym przyjrzeniu, że to sprawa wewnątrzpolskiej rozgrywki, nic więcej. Albo splajtują eksporterzy (Krosno, Odlewnie…), albo Mille i BRE, albo podatnicy. Quartum non datur. W każdym wypadku Polska jest niewypłacalna, bowiem jej techniczna zdolność zaciągania dalszych zagranicznych długów, w obliczu panicznej awersji do rynków wschodzących została wyczerpana.
Po tym krótkim wykładzie jest już chyba jasne, że tańczący z opcjami, to nie jest nasz przyjaciel, chociaż stara się wykreować na obrońcę uciśnionych przez bankierów. Bankierzy za wodą swoje pieniądze dostaną, niezależnie od tańców opcyjnych. Co gorsza, im te tańce będą dłużej trwały, tym więcej zarobią, ale Polska dłużej będzie w recesji, a ty, drogi czytelniku, a na pewno ktoś z Twojej rodziny albo znajomych, dłużej będzie odpoczywał na bezrobociu.
Oto nagranie wywiadu z Modelowym gigantem opcyjnym, który udzielił zezowatemu Zorro wyłącznego wykładu na ten temat (do pobrania w zz box/wywiady).
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Możesz użyć tagów HTML: b, i, a (i pewnie innych)
działanie: pogrubienie kursywa anchor np. link
ostatnia uwaga: moderator może zmienić/usunąć treści które uzna za niestosowne, bo moderator ma rację ;)