Zgodnie z naszymi, konspiracyjno-teoretycznymi prognozami, separatyści zyskali w ostatnim czasie dziwną celność i siłę rażenia. Adekwatnie do ich siły przetrwania przestali być "aktywistami", "bojownikami", a ostatnio nawet "separatystami". Obecnie w dziennikurestwie są po prostu rosyjskimi separatystami obywatelstwa ukraińskiego. Trochę czasu skojarzenie tej oczywistości zajęło geniuszom, bo pół roku na odgadnięcie, że w Charkowie mieszkają etniczni Rosjanie, a nie żadni kosmici, ani tym bardziej naród "bojowników", to trochę długo.
Teraz dziennikurestwo budzi się oszołomione, że Patroszenko ostrzeliwuje separatystów z baterii nowoczesnych katiuszy, zupełnie jak pod Kurskiem 70 lat temu, tyle że Rosjanie w Ługańsku z faszystami nie chcą mieć nic wspólnego i ostatnio strzelają do nich w rewanżu z takiego samego sprzętu, solidnej sowieckiej konstrukcji. Przemianę postawy walczących oraz powolną, ale widoczną zmianę narracji przebudzonego dziennikurestwa tłumaczy ciężki sprzęt, przyjeżdżający na granicę w Sudży, widziany tam dziś rankiem. Na bocznicy są piękne haubice samobieżne 152 mm M1990 «Farm» oraz straszliwa broń rakietowa Buk SA-11 Gadfly. Celność oraz przytłaczająca siła ognia tych zabawek może ostudzić zapał najemników Patroszenki na dobre, bowiem nie będą w stanie podejść ze swoimi bateriami Gradów bliżej, niż na 40 km od celu, a to całkowicie zniweluje ich użyteczność. Pozostaje lotnictwo, na które przyjaciele Włodzimierza czekisty już zacierają ręce z ochotą, bowiem rakiety z ręcznych wyrzutni są - w porównaniu z zobrazowaną artylerią - tanie jak barszcz, ukraiński oczywiście. Jako się rzekło - właściwe pytanie na dziś brzmi: jak dalece Europa jest gotowa wziąć udział w wojnie domowej na wschodzie Ukrainy, bowiem bez udziału przytłaczającej siły ciężkiego sprzętu Patroszenko nie będzie w stanie złamać oporu separatystów, a ich po cichu wspierający Włodzimierz czekista nie musi w tym celu nawet interweniować otwarcie, co było cichym marzeniem projektantów i sponsorów tej całej zadymy od samego początku. Wesołej zabawy zatem, bo wygląda na to, że dziarscy chłopcy Patroszenki w konfrontacji z prawdziwą armią, a nawet z wybranym jej sprzętem, robią nagle w gacie i znikają, jak banda przypadkowych najemników. |