Z cyklu: zrób to sam, krótki poradnik dla leminga - CTKJ BUK M-1 i jak go się używa na Ukrainie.
Jak widać, działająca bateria ochrony przeciwlotniczej krótkiego zasięgu BUK składa się z kilku wyrzutni rakiet [samobieżne, po cztery pociski, wymienne na poczekaniu] oraz radaru 360/90 do wykrywania celów, identyfikacji oraz sterowania rakietami. Zasięg baterii to ok. 40 km, więc Putin pod Donieckiem na pewno do samolotów z tego nie strzelał, bo mu brakuje jakieś 250 km. Warto wszakże zauważyć, że mimo iż komponenty systemu są bardzo mobilne i szybko dają się rozstawić [w pół godziny maks], to niestety wymagają FACHOWEGO personelu, po DŁUGOTRWAŁYM szkoleniu. Byle powstaniec z lasu, albo z kopalni z tego strzelał nie będzie, co najwyżej zrobi sobie krzywdę. Dodatkowo zwróć swoją uczoną uwagę, że sama pojedyncza wyrzutnia, bez sterowania, a nawet z nim, ale bez dodatkowych wyrzutni [triangulacja, namierzanie celu z wielu punktów] JEST PRAKTYCZNIE BEZWARTOŚCIOWA. Bateria, aby skutecznie trafiać ruchome cele w powietrzu wymaga profesjonalnego współdziałania kilku co najmniej elementów, rozlokowanych w terenie, t.j. kilkudziesięciu ludzi, czyli batalion. Jak bardzo prawdopodobnym jest, że powstańcy w Doniecku taki batalion mają, zwłaszcza wyszkolony, odpowiedz sobie we własnym zakresie, ja w sprawy wiary nie ingeruję. Tyle w temacie "terroryści separatyści" strzelają ze zbuka w malaja. Takie kwadratowe jaja! Spróbuj jeden z drugim nocnikarzu dziennikurestwa toto obsłużyć! Żełajem uspiechow jak mówi jowialnie Wania - biez wodki nie razbieriosz. I nie zapominaj: zasięg tego wielkiego cymesu do strzelania w malaja [kwadratowe jaja] to 40 km, więc wuj Putin, zły czekista, z tego nie trafił, bo mu brakuje jakieś 250 km. No i szlag trafił taką piękną narrację... |