A propos niezwyciężonych bezpieczniaków pod wodzą złotoustego obergestapowca Sienkiewicza, który nie tylko jest niezwyciężony, ale nawet teflonowy [można pluć na niego bez szwanku] oraz całkowicie niepalny [nie spalił się ze wstydu, że go jacyś kelnerzy nagrywają - jego, głównego bezpieczniaka, a konkretnie się nawet nie zarumienił], więc nadaje się jak znalazł jako eksport wojenny na Ukrainę => niepalny, niezwyciężony, lekki w obsłudze i wyszczekany w dodatku, samo złoto.
Otóż wyklarowałem przed tygodniem, że BIZNES został klepnięty. Teraz pozostaje tylko rozkodować, czemu na żer na koniec afery "gangu kelnerów" [bo tak tłumaczy nagrania gang olsena] rzucają właśnie Romana Giertycha, zwanego wśród plebsu Koniem. Oto moja diagnoza. Skoro nagrania rzucili zieloni, ta końcówka w żałosnej postaci Konia oznacza, że dotychczas dobrze się sprawujący mecenas popełnił jakieś błędy wobec swoich dawnych przyjaciół. Jakie to błędy, nietrudno zgadnąć, bo przecie Koń wrócił do mass mediów po okresie kwarantanny, nałożonej przez reżim rudego. Na ten przykład zaczął ni z tego ni z owego mecenasować samemu samochodowemu i telefonicznemu panu Kulczykowi. To zaś oznacza, że się z niebieskimi od rudego musiał zbisurmanić, jako wynagrodzenie za powrót do korytka, a to zapewne odbyło się z jakimś uszczerbkiem dla interesów zielonych, którzy ostatnio nawet strzelają sobie we łby z broni myśliwskiej z tej rozpaczy. Szefowie megawywału megatrepów Megagaz konkretnie, jakbyś nie słyszał huku wystrzałów ze śrutówki. Swoją drogą, jakim trzeba być wioskowym desperatem, by w nieudany sposób palnąć sobie w łeb ze śrutówki? Megadesperatem trzeba być. Znaczy żartów w temacie gazu nad Wisłą nie ma - dokładnie tak, jak zdiagnozowałem początek sprawy, przy egzotycznym głosowaniu immunitetu byłego szefa CBA. Ruski gaz panie się ulatnia, zaraz wybuchnie! No i wybuchł aferą podsłuchową, którą mieli rzekomo nakręcić kelnerzy, ale jakoś dziwnym trafem co rusz ginie, zmienia właściciela, zostaje aresztowany jakiś właściciel biznesu w energetyce - węglu, gazie i ropie, a kelnerzy to tylko wódeczkę podają... Koń Roman zatem został rzucony dla gawiedzi jako brzydkie, głupie i niewierne kaczątko na zamknięcie przedstawienia, prawdę mówiąc sami pomysłodawcy chyba nie liczą na wielkie sukcesy medialne z jego pogrążenia, ani nawet wielkiej zemsty z wytarzania niewiernego w błocie nie będzie. Koń zostanie takim, jakim był - duży, wygadany i ZERO konkretów. No to jak się na nim mścić? Ot trochę smrodu i tyle. Znaczy afera jest pozamiatana do PO WAKACJACH minimum, dokładnie tak, jak zapowiadałem. A na konia szkoda już klawiszy. Ten rumak nie pobiegnie w żadnych wyścigach, to i nikt na niego nic nie stawia. Ot papuga Kulczyka. Ale tego z kolei pilnować trzeba, bo ktoś stawiający fabryki z niczego, albo biznesy z powietrza, to jest źródło życiodajnej płynności, której łakną "rynki finansowe" oraz ich ochrona, w postaci doborowych bezpieczniaków - niepalnych, wyszczekanych i teflonowych. Oto, na czym warto się skupić. A koń, albo inny osiołek niech sobie dalej biega w swoich wyścigach dla ułomnych, bo żeby takiego "polityka" i mecenasa brać poważnie [w sensie meritum, nie wynagrodzenia], to naprawdę trzeba być mocno niepełnosprytnym. |