Bardzo ciekawy wywiad z Kaśką Austin-Fitts, która tu parokrotnie już występowała. Tematy miłe sercu tutejszym czytelnikom: szmacenie lollara, koniunktura na świecie, złoto.
Austin-Fitts trafnie zauważa, że żadnej hiperinflacji nie będzie, bo szmacenie lollara, czyli ukryta inflacja, ma się bardzo dobrze i nic nie wskazuje na to, aby ten proces powolnego jego spalania [slow burn] miał nagle przyspieszyć. Na horyzoncie nie widać także mechanizmów wzrostu, bo Stany są na dobre przejmowane przez faszystowską-bolszewicką oligarchię, gdzie wszystko jest prywatyzowane przez wielkie molochy i nic nie zostaje dla klasy średniej. Gorzej: klasa średnia jest aktywnie niszczona na wszystkich frontach - przez biurokrację, podatki i także zmiany technologiczne, zwłaszcza automatyzację. Rozszerza się natomiast gwałtownie obszar biedy, czyli w miejsce dawnej klasy średniej pojawia się nowoczesny proletariat, tym razem bez pracy. Sytuacja powolnej erozji siły ekonomicznej i osuwania w stronę trzeciego świata, czyli powszechna pauperyzacja, nie oznacza jednakże wielkiego i natychmiastowego zagrożenia dla potęgi dolara, bowiem jest on podtrzymywany przez hegemonię militarną, ale także przez hegemonię technologiczną w postaci systemu bankowego, satelitów, komputerów itd. Hegemonia ta utrzyma się przez najbliższe lata, więc nie ma obawy, że dolar nagle zniknie. Wystarczy, że będzie dalej powolnie i systematycznie szmacony, a zapewni dalsze planowe przeobrażenia gospodarki, czyli jej postępującą, faszystowską centralizację w ręku nielicznej grupki megakapitału. Austin-Fitts twierdzi wręcz - z czym zezowaty się akurat nie zgadza - że dolar pozostanie na scenie o wiele dłużej, niż przewidują analitycy w rodzaju Rickardsa [Death of money - polecam]. Największym problemem dla koniunktury gospodarczej na świecie jest obecnie sytuacja Chin, które doszły do granic wzrostu i nie wiadomo, co dalej. Nie ma natomiast innych motorów wzrostu na horyzoncie, więc gospodarki rozwinięte nie mają szansy w najbliższych latach na odbicie z depresyjnego dołka, a cuda statystyczne odprawiane ze wskaźnikami ekonomicznymi, na siłę pokazującymi lekki plus, są naprawdę oszustwem, mierzącym co najwyżej wzrost cen, a nie autentyczny wzrost aktywności. Mamy zatem przed sobą w gospodarkach zachodnich dalsze brodzenie po dnie depresji, z przemianami własnościowymi w tle, czyli wymuszoną koncentracją i centralizacją władzy, kapitału i zasobów, jednym słowem zgodny, planowy marsz w stronę globalizmu. |