Czekoladowy prezydent Poroszenko został w Warszawie uroczyście pobłogosławiony przez opalonego przywódcę Imperium Dobra, słowami poparcia jego zdecydowanych działań w wojnie domowej na wschodzie Ukrainy.
Natychmiast po uroczystym namaszczeniu, które nowy prezydent poprawnie zrozumiał jako formalne usankcjonowanie rzezi cywilnych obywateli, jaka miała miejsce choćby niedawno w ataku rakietowym z powietrza cywilnego centrum Ługańska, a konkretnie jego ratusza, o czym informowałem wcześniej, postanowił dać rozkazy przyspieszające działania "antyterrorystyczne". Wszystko wskazuje bowiem na to, że Poroszenko zamierza rozpocząć swe urzędowanie [ma inaugurację w ten weekend] od pokazu zmasowanej, militarnej siły w zbuntowanych prowincjach Ługańskiej i Donieckiej. Na wschód - do Doniecka, Ługańska i Kramatorska, gdzie rozgrywały się ostatnio zacięte i w przeważającej części wygrane przez buntowników [pospolite ruszenie, tzw. opołczency] potyczki, zmierzają koleją i na kołach transporty ciężkiego sprzętu: czołgów, artylerii, rakiet i transporterów opancerzonych. Bunt, czyli powstanie, irredenta, innymi słowy wojna domowa na wschodzie zostanie przez centralne władze w Kijowie stłumiona bezwzględną siłą, zapewne z niepohamowaną brutalnością, na co wskazuje najcięższe uzbrojenie. Kijowianie postanowili buntowników dosłownie zmiażdżyć. Demokracja to - jak widać - śmiertelnie poważna sprawa. I barbarzyńska przy okazji. Jednym słowem "chwała Ukrainie" [i śmierć jej wrogom]. Tak hymn Tiahnyboka sprawdza się oto w praktyce. To uczciwi patrioci i demokraci są przecie. I prawdomówni - jak śpiewają, tak działają. |