Na tym obrazku z Normandii, gdzie świętowano kolejną rocznicę rzezi pod nazwą D-day, widać jak w soczewce miejsce i nastrój poszczególnych figur nabierającego rozmachu starcia.
Czekalodowy przywódca Imperium Dobra właśnie klepnął czekoladowego króla, na granicy złego czekisty z Kremla. Jest całkowicie wyluzowany i zadowolony z siebie, więcej - chce aby widziano, że jest zadowolony z przebiegu wypadków, bo przycisnął kremlina do ściany. Jego luz sięga tak dalece, że kamery CNN, nazywanego przez koła zbliżone do zezowatego ZNN, złapały go podczas uroczystości, na której nie brakło koronowanych głów, bez żenady żującego gumę, dając tym do zrozumienia wszystkim baranom, że ma ich daleko w tyle, bo to on rządzi, jest - jak to mówią - top dog i reszta może mu skoczyć. Z drugiej strony mamy wymuszony spokój wyraźnie spiętego Włodzimierza, który z trudem ukrywa swą fizyczną wręcz niechęć do tęczowo-czekoladowego prezydenta, który daje mu tymczasem mocno popalić na Ukrainie. Obok, gdzieś między nogami, z miną właśnie przywołanego do porządku psa - i z taką samą inteligencją na obliczu, pałęta się nadzorca nadwiślańskich indian, dla niepoznaki nazywany prezydentem. I śmieszne to i straszne zarazem, bo Rosja nieuchronnie zbliża się z Chinami, co dekady temu trafnie zdiagnozował Golicyn. Na naszych oczach rozpoczyna się wielka konfrontacja wschód-zachód, czyli NATO kontra nowo powstała Unia Euroazjatycka, do której nieuchronnie ciążą Chiny. Frontem tego starcia jest obecnie Ukraina, gdzie czekoladowy wódz właśnie zakreślił granicę NATO [Poroszenko w dniu inauguracji zapowiedział ekspresową akcesję do Unii]. To dla Rosji w dalszej perspektywie oznacza faktyczny koniec marzeń o odrodzeniu imperium, zatem zbliżenie z Chinami, wydaje się - w celu wzmocnienia i ochrony "tyłów" nieuniknione. Czy tak się stanie? Być może, na etapie przejściowym, bowiem celem ostatecznym jest konfrontacja z tą nową Unią Euroazjatycką, czy choćby tylko Chinami [choć to raczej wykluczone]. Chiny w połączeniu z Rosją, a nawet niedługo same, mogą bowiem skutecznie sprzeciwić się każdej inicjatywie NATO i USA w szczególności w regionie, a tego doktryna obronna Stanów nie przewiduje. Przeciwnie: przewiduje niedwuznacznie aktywne i zdecydowane przeciwdziałanie takiemu scenariuszowi. Innymi słowy na obrazku oglądamy koniec Jałty i początek nowej konfrontacji. Nasza chata tą razą z kraja. |