Go To Project Gutenberg

wtorek, 10 czerwca 2014

Co tam panie na Majdanie #35: ostateczne rozwiązanie kwestii ukraińskiej

-
Czekoladowy prezydent Poroszenko nie zasypia gruszek w popiele. Ledwie ogłosił "zaprzestanie działań wojennych" na wschodzie kraju, bez określania dokładnej daty, jednak rozbudzając nadzieję, że stanie się to już w tym tygodniu, zapowiada nowe działania "pokojowe". Dziś oznajmił utworzenie "bezpiecznego korytarza" dla uciekinierów ze zbuntowanych okręgów donieckiego i ługańskiego, prowadzącego oczywiście do granicy z Rosją.

O ile nie cieszy mnie sama idea takiego korytarza, bo jako żywo jest to humanitarna przykrywka, coś na kształt listka figowego, do regularnie prowadzonej czystki etnicznej [bo jak inaczej nazwać bestialskie bombardowanie cywilnych osiedli mieszkalnych wielkokalibrowymi moździerzami, bombami kasetowymi i rakietami GRAD, co udokumentowano na tej stronie], to jednocześnie nie sposób nie zauważyć gestu dobrej woli ze strony kijowskiego rządu, który tak naprawdę dobrego rozwiązania zbrojnego powstania na tle etnicznym nie ma.

Z drugiej strony, równocześnie wystąpił z orędziem minister spraw wewnętrznych Awakow, ten sam który swą karierę rozpoczął od bezceremonialnej, publicznej egzekucji neobanderowca Muzyczki, którego jego zbiry skutego w kajdanki rozstrzelały. Awakow zapowiedział mianowicie udział w "kampanii antyterrorystycznej" na wschodzie wszystkich sił Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Tłumacząc to na polskie, oznacza ukraińską wersję "idziemy po was". Po wstępnym zmiękczeniu buntowników bombardowaniem ich domów teraz nadszedł czas na prawdziwą, krwawą wojnę domową, od drzwi do drzwi, od ruiny do ruiny. Kobiety, dzieci, strachliwi i niezaanagażowani mogą [powinni] skorzystać z korytarza ewakuacyjnego do Rosji, a powstańcy - jeżeli wierzą w swoją sprawę - będą walczyć.

Wszystkie znaki wskazują na determinację kijowskiego rządu, a poczynione w ostatnim miesiącu przygotowania przekonują mnie, iż wynik tej operacji jest z góry przesądzony, a mianowicie, że prorosyjscy buntownicy zostaną systematycznie zgnieceni w metodycznej operacji etnicznej czystki, podobnej do wykonywanych w Palestynie, Gruzji, Abchazji, Serbii i setkach innych miejsc globu. Otwartą kwestią pozostaje jedynie jej czas, zależny od zaangażowanych na wschodzie sił policyjnych Awakowa [czyli najemników, Sbowców i nowych ormowców] oraz wsparcia w postaci zaopatrzenia - w żywność, amunicję i broń głównie z Rosji, drugiej strony. To wszystko pod warunkiem nie włączenia się Rosji na tym etapie do konfliktu, które jest dla Putina, przynajmniej chwilowo, nieopłacalne. Kiedy natomiast będzie chciał do tej operacji się włączyć, czyli podczas kolejnej odsłony wojny krymskiej [a Krym będzie jeszcze obiektem walk, za bardzo jest cenny dla obu stron, aby go zostawić bezczynnie], wschód Ukrainy będzie już za bardzo zdewastowany i skutecznie "etnicznie oczyszczony", aby możliwa była kontynuacja powstańczej dywersji wewnątrz sąsiedniego państwa.

Z powyższego wynika, że pomimo iż operację pomyślano bezwzględnie i brutalnie, a wręcz użyto bandyckich metod, ma ona szanse na uregulowanie ropiejącego wrzodu, jakim jest ognisko powstańcze w państwie, jakiej by ono ideologii nie wyznawało. Czyli mamy powtórzenie stalinowskich czystek i wywózek, tym razem w drugą stronę. Warto przypomnieć, że Stalin jednoczył Ukrainę swoją żelazną, wojskową pięścią [terror czekistów], programem przesiedleń [którego efekty widać na przykład na Krymie] i bestialskim głodem, a które to metody wdzięczny lud Ukrainy, zwłaszcza zachodniej ma w pamięci i utożsamia jednoznacznie z Moskwą. Te zadawnione rany zostały z całą premedytacją podczas obecnego przewrotu kijowskiego przez organizatorów wykorzystane i - jak widać - są konsekwentnie wykorzystywane nadal.






A tu bunt cywilów w Melitpolu.



Na przejściu granicznym zbuntowanej Ługańskiej Republiki Ludowej z Rosją - rodziny rosyjskie wyjeżdżają, dokumenty sprawdzają żołnierze pospolitego ruszenia [opołczeńcy]. W okręgach donieckim i ługańskim przejścia graniczne zostały opanowane przez nowe władze, żołnierze ukraińskiej Straży Granicznej - po walkach - poddali się i ewakuowali, bez większych incydentów. Część z nich przeszła na stronę buntowników, ale nie były to znaczące liczby, w odróżnieniu od SBU i milicji, w których do zorganizowanej dezercji i przejścia na stronę buntowników doszło w skali masowej.


© zezorro'10 dodajdo.com
blog comments powered by Disqus

muut