-
Ach ileż to było płomiennych, oburzonych głosów ałtorytetów! HGW, czyli bufetowa musiała nawet - oczywiście na koszt warszawiaków - naprawiać teatralny rekwizyt, spalony ku uciesze zgromadzonych ekip tv - psią budę przed wejściem. Ileż to przeprosin na kolanach i łez wylać musiał nadredaktor Szechter... Aż tu nagle: Putin Ch.. [ale to dopiero na końcu].
| | A tymczasem dzisiejszej nocy w Kijowie...
Nie mają żadnych zahamowań. W odróżnieniu od warszawskiej burmistrz, namiestnik Dniepropietrowska Benia Kołomojski podesłał nawet swoich mołojców z darmową pomocą - i to nie w sprzątaniu. Młodzieńcy, nie niepokojeni przez spokojnie przyglądającą się zajściom milicję, przewrócili do góry nogami wszystkie samochody na parkingu, obrzucili budynek farbą i zerwali flagę. Potem kilka z samochodów spektakularnie spalili, żeby było co filmować.
Dzięki powściągliwości milicji - jak widać na filmie - psia budka przed wejściem [ta z niebieską blachą, wydaje się że to jednorodny styl we wszystkich ambasadach] przetrwała nietknięta, bowiem jej załoga najwyraźniej przyglądała się wszystkiemu z aprobatą.
Z powyższego wypływają dwie nauki dla obserwatora dziennikurestwa. Po pierwsze na hasło, że Polska jest antyrosyjska należy niezwłocznie gromko się roześmiać, a następnie prelegentowi z takim tekstem dać z liścia. Po drugie jest oczywistym, że zadyma ze spaloną ruską budką w Warszawie była ustawką, a bufetowej też się należy z liścia, bo w realu budki interesują tylko idiotów, dziennikurestwo i ich oficerów prowadzących. Jak wygląda prawdziwa zadyma proszę obejrzeć powyżej.
I na koniec, najważniejsza obserwacja politologiczna: jak oni w Kijowie kochają Rosjan... Po prostu nie mogą się doczekać ponownego zjednoczenia z Moskwą.
Na koniec najlepsze: kolega zdradka, minister spraw zagranicznych Andrzej Deszczyca skanduje z tłumem pod ambasadą: Putin Ch..! La la la la...
|