| | Europa w tym tygodniu stała solidarnie, choć całkiem niezależnie - bo wiadomo, że żabojady nie znoszą helmutów i vice-versa. Stali panie w korkach - i to nie z powodu podwyżek cen paliwa, ani protestów rolników, ale... z powodu masowych strajków taksówkarzy.
Oto od niedawna każdy dwunożny może sobie zamówić taksówkę, oczywiście pod inną nazwą - a nazw i serwisów w internecie jest dostatek - przewóz pojedynczy, grupowy i towarowy na dowolnej trasie, słowem hulaj dusza. Wychodzisz z imprezy, nie całkiem dobrze widzisz, ale naciskasz parę powiększonych na tę okazję obrazków na twoim smarkfonie i bum! Taksówka, pod inną nazwą, turla się za kilka minut na trasie, wskazanej na mapce paluchem kilka minut wcześniej - i to za cenę ustaloną tym samym naciśnięciem palucha. Nie podoba się? Sprawdź pan pod tym adresem, ja już nie widzę dobrze, ale możesz pan tam wejść przez ten obrazek - QR code się nazywa [takie fikuśne kwadraciki na reklamach, w internecie i opakowaniach] - weź pan zrób zdjęcie temu obrazkowi z mojego smarkfona, uruchom aplikację na swoim i automatycznie przekieruje na adres witryny taksówkarskiej z tym zamówieniem...
Nie trzeba długo myśleć, aby dojść do wniosku, że to faktycznie bije dzwon dla taksówkarzy i musieli jego głos usłyszeć, więc zablokowali co większe ulice w i tak zatłoczonych miastach. Czy to przyniesie skutek?
Na pewno - odpowiada zezowaty. Odwrotny od zamierzonego. Teraz babcia, której kolesie z CDU opiekunki rudego, kazali zabierać dowód, już będzie wiedziała, jak tanio i bezpiecznie jeździć po mieście. Zapyta wnuczka, który ma taką śmieszną, wypasioną komórę, co to nie służy do rozmawiania, ale właściwie podglądania... Gdyby ona miała takie cudo w młodości, toby się wylansowała... Dość na tym, że można w trymiga przejazd za pół, albo i jedną trzecią stawki zamówić, szkoda czasu i forsy na bilety, abonamenty i inne pierdolety. Jeździ się taksówką, co to jest w komórce i w necie, ale pod inną nazwą.
Jak zwykle, to dopiero właściwy początek historii, bo w Stanach nieprawdopodobnym sukcesem skończyła się właśnie emisja pierwotna w sektorze transportowym. Firmy UBER właściwie nie ma, a już spowodowała masowe prostesty i strajki taksówkarzy za oceanem. Policjanci zatrzymują podejrzanie wyglądających pasażerów, wysiadających z podejrzanie wyglądających samochodów w centrach miast, tylko na podstawie... podejrzenia świadczenia nielegalnych usług transportowych. Słowem konspira pełną gębą i podziemie gospodarcze, jak w głębokim PRLu.
Pierwotna emisja firmy, której właściwie nie ma, bo się mieści w internecie, a jej praca polega na kojarzeniu dostawców i klientów usług taksówkowych, czyli zwykłych kierowców i pasażerów na dowolnych trasach, odbyła się na domiar złego... w internecie. Bez żadnych nadzorców i regulatorów rynku. Bez cudów na kiju i bez pytania nikogo o zgodę. Na protalu crowdfunding, czyli anonimowych posiadaczy oszczędności do zainwestowania zebrano kilkaset milionów na rozwój firmy. Młodzi przedsiębiorcy zamierzali zebrać 50 milionów, aby wystartować z powszechną usługą na terytorium całych Stanów. Wygląda na to, że nie tylko mają już zapewnioną klientelę, ale także całkiem niezależne i w dodatku obfite finansowanie, bo ludziska już skądsiś wiedzą, że to będzie wielki sukces.
Idąc dalej, to oczywiście dopiero początek historii, bowiem naturalna śmierć z głodu koncesjonowanych taksówkarzy z powodu "nielegalnej konkurencji" dzikich przewoźników z internetu, czyli z bezimienną armią milionów kierowców, mogących i chcących kogoś przewieźć na parę złotych, żeby zwrócić choć część pieniędzy ukradzionych w postaci podatku w paliwie, jest sprawą już raczej przesądzoną. Jest oczywiste, że z wolnym rynkiem nikt na dłuższą metę nie wygrał - i to dobrze. Zezowaty zachęca wszystkich do wspierania uczciwych witryn transportowych typu UBER, gdzie jedni normalni ludzie świadczą innym normalnym ludziom usługi, bez pośrednictwa urzędników, władz, mądrzejszych i silniejszych i tysiąca innych nikomu niepotrzebnych wymówek, a służących tylko temu, aby tych normalnych ludzi w jakiś pozornie sprawiedliwy i słuszny sposób okraść. Bierzesz teraz komórę i mówisz dość!, a wolny rynek robi cudowną rzecz - obniża koszt podróży o co najmniej połowę, za jednym dotknięciem magicznego klawisza.
Ciąg dalszy jest niestety już przesądzony od kilku lat, kiedy przeprowadzono w Stanach i w Europie udane próby drogowe całych konwojów ciężarówek bez kierowców. Taka czeka nas przyszłość - powszechny transport drogowy bez kierowców właśnie. Powiadasz, że to niemożliwe? Ale prawdziwe watsonie, prawdziwe. Nie tylko to działa, ale jest już dopuszczone do ruchu i w dodatku bezpieczne. Nie robi wypadków, nie śpi za kierownicą, pracuje 24/7/365, nie strajkuje, prawie się nie psuje, a jeśli coś szwankuje, w zapasie stoi cały magazyn do wymiany. Automat w magazynie załadowuje samochód, wysyła go w podróż po wyliczonej przez komputer trasie i w trakcie jazdy nieustannie go nadzoruje przez GPS, GSM i internet. Nic nie ginie, wszystko się zgadza w magazynach, wiadomo co do minuty, kiedy towar przyjedzie itd. Jedyną barierą przed powszechnym wprowadzeniem jest opór społeczny, bowiem ludzie nie tylko boją się tej koncepcji, ale zwłaszcza masowe bezrobocie wśród kierowców odstrasza polityków przed wyrażeniem ostatecznej zgody. Gdyby nie to wielkie korporacje już by to wprowadziły, przy gorliwej aprobacie i pomocy producentów ciężarówek, oczywiście tych, co toto wyprodukowały - Siemens, Daimler, Scania i parę innych. Jednak to jedynie kwestia czasu.
Powiadzasz, że to wszystko odległa przyszłość, prawda? Otóż nieprawda, drogi watsonie, bo samochody bez kierowcy już jeżdżą po ulicach kilku miast, na przykład pod szyldem gógla w New Jorku. Taksówka przez internet - i nawet bez kierowcy! Palcem na ekranie wskazujesz, dokąd ma jechać, a resztę załatwia komputer. Trzy razy tańsze od typowej taksówki. Dziwisz się, że Europa ma w nosie, jakiego palanta sobie rudy wybrał do ścigania po ulicach Warszawy? Europa stoi właśnie w korkach - ze strachu przed taksówką z internetu, czyli UBER, a zaraz potem przed gógel-taxi. To nie tylko prawdziwe, ale nawet nieuniknione.
Teraz wiesz chociaż, dlaczego rudy olsen, zwany matołem i ostatnio zdrajcą, jest taki obciachowy. On po prostu nie wie, co się dzieje i udaje, że nadwiślańscy indianie też nie wiedzą. Może wiedzą, może nie wiedzą, ale - wedle zezowatej opinii - strasznie, ale to strasznie nie lubią ciemnoty obciachu. Na przykład, kiedy rudy gania wytuningowanego palanta, a cała Europa stoi w korkach. Bo tu podobno też miała być Europa, a jest... no właśnie - co jest? Zadupie jest, rudy zdrajca, obciach i drogie taksówki. Czas z tym skończyć. Bierz komórę, babcię i walcz! Nie bądź rudym łosiem.
|